Stacey Kent - rozmowa

Ze Stacey Kent o jej fascynacji brazylijskimi melodiami, które zaśpiewa w Polsce, rozmawia Marek Dusza.

Publikacja: 19.11.2013 07:21

Stacey Kent odbywa światową trasę koncertową, promując nową płytę „The Changing Lights”

Stacey Kent odbywa światową trasę koncertową, promując nową płytę „The Changing Lights”

Foto: Parlophone

Rz: Nauczyła się pani portugalskiego, by nagrać album „The Changing Lights"?

Stacey Kent:

Zaczęłam się uczyć portugalskiego, zanim pomyślałam o śpiewaniu brazylijskich piosenek. Pochodzę z dwujęzycznej rodziny. Mój dziadek uczył mnie francuskiego, bo przez jakiś czas mieszkał we Francji. To był drugi język w naszym domu. Dlatego z taką łatwością sięgnęłam po francuskojęzyczny repertuar. Portugalskim zainteresowałam się spontanicznie, bo to piękny język. Zawsze lubiłam brazylijskie piosenki, chciałam wiedzieć, o czym mówią, poznać w oryginale poezję. W rezultacie zaczęłam włączać do repertuaru utwory brazylijskich twórców. Teraz śpiewam w trzech językach.

Popularne bossa-novy mają zwykle angielskojęzyczne wersje, czy to pani nie wystarczyło?

Oryginały brzmią bardziej prawdziwie. Miałam szansę porozmawiać z twórcami tylko dlatego, że mówię w ich języku, bo oni często nie znają angielskiego.

O czym opowiadają piosenki z pani nowej płyty?

Tak jak portugalskie fado mówią o „saudade", o tęsknocie za ukochanym, jak i za czymś nieokreślonym. Wspólne dla nich są melancholia, nadzieja, radość. Brazylijczycy potrafią w ujmujący sposób opowiadać o słońcu, niebie, piasku na plaży i oczywiście o miłości. Mimo saudade mają w sobie ogromne pokłady optymizmu.

Kiedy zainteresowała się pani muzyką brazylijską?

Gdy odkryłam album „Getz Gilberto". Są takie chwile, które pamięta się dokładnie i to właśnie jedna z nich. W szkole miałam przyjaciół, z którymi spotykałam się po zajęciach. Graliśmy w karty, dyskutowaliśmy, słuchając przy tym muzyki, czy to z płytoteki rodziców, czy w barze. Któregoś dnia, a miałam wtedy 14 lat, w restauracji usłyszałam Stana Getza, Joao Gilberto i Astrud Gilberto z tej  płyty. Co to jest? – zapytałam. To był czas winyli, poprosiłam o okładkę, żeby dowiedzieć się czegoś o artystach. Zobaczyłam nazwiska, które nic mi nie mówiły. Poczułam podświadomy, osobisty związek z tą muzyką, a szczególnie z Joao Gilberto. Jego cichy, stonowany śpiew miał taką intensywność uczuć, że byłam wręcz porażona. Melancholijny głos i gitarowe akordy łączyły się w idealnych proporcjach. Zaczęłam godzinami szukać w sklepie płytowym nagrań Joao Gilberto, a potem innych brazylijskich twórców. Tak odkryłam Elis Reginę, Antonio Carlosa Jobima, Marcosa Valle i wielu innych. Zaczęła się moja wielka przygoda. Ta miłość przetrwała lata i stała się impulsem do nauki języka.

Jaka jest różnica pomiędzy bossa novą z tamtych lat a współczesną Musica Popular Brasileira?

Bossa nova jest tylko jednym ze stylów, nadal obecnym. Brazylia to wielki kraj, ma różne odmiany i rodzaje muzyki. Łączy je określenie: Musica Popular Brasileira, będące wspaniałym tyglem rytmów, harmonii i melodii. Te piosenki opowiadają o sile natury, o kondycji człowieka, potrafią wyrazić uczucia w prosty, uniwersalny sposób i dlatego oddziałują na słuchaczy na całym świecie. Uwielbiam Bebel Gilberto, córkę Joao, która używa różnych motywów, jest łącznikiem pomiędzy dawną bossa novą a współczesnymi nurtami.

Pamięta pani pierwszą podróż do Brazylii?

Trudno mi opisać, co czułam w kraju, który idealizowałam tyle lat. Pojechałam w trasę koncertową z Marcosem Valle z okazji jego 50-lecia na scenie, a następnie on zaprosił mnie do nagrania jubileuszowego albumu. Poczułam się zaszczycona. Śpiewałam z nim pod słynną górą Corcovado w Rio. Byliśmy z Jimem, moim mężem, jedynymi gośćmi spoza Brazylii.

Czy tam muzykę słychać wszędzie i niemal wszyscy na czymś grają?

To świetne miejsce do tworzenia muzyki, kraj o nieprawdopodobnie wielkiej kulturze, nie tylko muzycznej.  Dźwięki towarzyszyły mi na każdym kroku. Co najważniejsze, spotykałam niezwykle utalentowanych ludzi, którzy wzajemnie się inspirują. Chodzą na koncerty przyjaciół, rozmawiają o nowych ideach, nagrywają razem. Czuć w ich działaniach kreatywną energię.

Wcześniej nagrała pani francuską piosenkę „Samba Saravah" zainspirowaną Brazylią.

Moja wrażliwość nie zmienia się z płyty na płytę, ale na płycie „The Changing Lights" otworzyłam się bardziej, właśnie dzięki piosence „Samba Saravah", która prowokuje do wspomnień z dzieciństwa, przywołuje uczucia radości, ale i nostalgii za tamtymi czasami. Utwór napisali Baden Powell i Vinicius de Moraes, wielki brazylijski poeta. W idealny sposób wyrazili istotę samby: jej nadzieję, że pewnego dnia smutek się skończy. Bo nieważne, jak bardzo cierpimy, jutro będzie lepiej. To usłyszałam pierwszy raz na płycie „Getz Gilberto".

„Samba Saravah" towarzyszy intymnej scenie  w filmie „Kobieta i mężczyzna", zna ją pani?

Należy do moich ulubionych scen filmowych. Mężczyzna bardzo chce przekazać fascynację muzyką brazylijską żonie, tłumaczy jej słowa, śpiewa. Tą piosenką zabiera swoją kobietę w podróż, nie wychodząc z sypialni. Kiedy ją wykonuję, przenoszę się na brazylijską plażę, gdzie została napisana.

Amerykanka śpiewająca w trzech językach

Stacey Kent (ur. 1968), wokalistka jazzowa, absolwentka Guildhall School of Music and Drama w Londynie. Tam poznała saksofonistę Jima Tomlinsona, przyszłego męża i producenta jej płyt. Zadebiutowała w 1997 r. płytą „Close Your Eyes", z kolei „The Lyric" zdobył tytuł albumu roku 2006 BBC Jazz Awards. Nominowana do Grammy 2009 za płytę „Breakfast On The Morning Tram". W czwartek zaśpiewa w Warszawie, dzień później w Poznaniu. —m.d.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"