To nasz trzeci wielki kompozytor, którego rocznica przypada na rok 2013. Przez pierwsze miesiące słuchaliśmy utworów urodzonego 100 lat temu Witolda Lutosławskiego, granych tak często jak nigdy wcześniej.
Potem przyszedł czas 80-latka Krzysztofa Pendereckiego z jego wielkim festiwalem w listopadzie. Jego rówieśnik, Henryk Mikołaj Górecki, urodził się 6 grudnia i nie było już szans, by w tym roku przebił obu jubilatów liczbą rocznicowych koncertów.
Jutrzejszy uroczysty wieczór w Filharmonii Narodowej rozpocznie się więc nietypowo, od projekcji filmu. Ze wspomnień wielu osób Violetta Rotter-Kozera ułożyła opowieść pokazującą, jak niezwykłym był człowiekiem i artystą. Swój dokument nazwała „Please find – Henryk Mikołaj Górecki", bo tak adresowało listy do niego tysiące ludzi na całym świecie pragnących mu podziękować za III Symfonię.
Nie wiedzieli, gdzie mieszka, prosili pocztowców, by go odnaleźli. I te listy docierały do niego na Śląsk, nie na wszystkie był w stanie odpisać. Niepełnosprawnej 14-latce, której najbliżsi zginęli w pożarze, wyznał jednak, że ma za sobą 12 operacji, a w wieku dwóch lat stracił mamę. I dodał: „Dobrą szkołę dało mi życie, bo może inaczej nie byłbym tym, kim jestem".
Z trzech jubilatów Henryk Mikołaj Górecki najbardziej przemawiał swą muzyką do wszystkich. Pisał rzeczy niewiarygodnie proste, co nie znaczy, że łatwe. Jego utwory cechuje absolutna precyzja formy i siła emocji: od dramatycznego krzyku po liryczny szept.