Jim Reid - lider The Jesus And Mary Chain - rozmowa

Jim Reid - lider The Jesus And Mary Chain o miłości do muzyki i kłótniach z bratem - opowiada Jackowi Nizinkiewiczowi.

Aktualizacja: 31.07.2014 19:49 Publikacja: 31.07.2014 19:30

The Jesus And Mary Chain, od lewej: Ben Lurie, William Reid i Jim Reid. Szkocka grupa powstała w 198

The Jesus And Mary Chain, od lewej: Ben Lurie, William Reid i Jim Reid. Szkocka grupa powstała w 1983 r. należy do najważniejszych zespołów alternatywnego indie rocka

Foto: Materiały Promocyjne

Zespół The Jesus And Mary Chain wystąpi w Polsce po raz pierwszy i to jako główna gwiazda OFF Festiwalu.

Jim Reid:

Dziwne, że nigdy wcześniej nie byliśmy w Polsce. Wiem, że mamy w waszym kraju sporo fanów, spotykamy ich na całym świecie.

Off Festival, Katowice, 1–3 sierpnia

Powiedział pan w latach 80.: „Wszystko, co robimy, brzmi jak popowe piosenki, nawet jeśli jest inne niż popowe piosenki". Jak powstał wasz charakterystyczny styl?

Założyłem zespół z Williamem, bratem, gitarzystą i współkompozytorem. Obaj kochamy popowe melodie i gitarowy hałas, słodkie harmonie i głośne chropowate brzmienie. Początkowo próbowaliśmy grać ładne piosenki, ale nie potrafiliśmy profesjonalnie obsługiwać instrumentów. Dlatego wychodziły nam zepsute piosenki. Granie muzyki noise wydawało nam się jednak nudne. Próbowaliśmy wnieść do muzyki nowe elementy. Nawet w tak ograniczonym gatunku, jakim jest rock, można czymś zaskoczyć słuchacza.

Nigdy nie ukrywaliście waszych największych fascynacji.

Raczej się pogodziłem z twierdzeniem, że jesteśmy wypadkową Beach Boys i The Velvet Underground. To spore uproszczenie, ale również informacja, czego się po nas spodziewać. Od zawsze słyszałem naszą muzykę. Wiedziałem, jak mamy brzmieć. Musieliśmy się tylko nauczyć, jak wygenerować z nas te wszystkie piosenki.

Debiutancki album „Psychocandy" do dziś należy do najważniejszych płyt lat 80.

Nie chciałbym wyjść na bufona, ale wiedzieliśmy, że „Psychocandy" osiągnie sukces. Czuliśmy, że mamy do przekazania coś ważnego i nowego. W przyszłym roku upłyną trzy dekady od premiery tej płyty, ale uważam, że wciąż brzmi ona świetnie. Wielu ten album jednak zaskoczył. Pierwsze nasze koncerty i nagrania przyzwyczaiły słuchaczy do hałaśliwego, głośnego grania. Nasi pierwsi fani mocno się zdziwili, słysząc takie utwory jak „Just Like Honey".

Granie kolejny raz piosenek z „Psychocandy" musi być nużące.

Nieprawda. Wykonujemy je z przyjemnością. Zrobimy to również w Polsce. Postaramy się zagrać piosenki z wszystkich naszych płyt. Każda następna brzmiała zresztą inaczej. Ale zawsze stawialiśmy na piosenki.

Dlaczego jednak skład zespołu, poza panem i Williamem, wciąż się zmieniał?

Na początku perkusistą był Bobby Gillespie, dzisiejszy lider Primal Scream. Miał specyficzny styl gry. Nie był najlepszy, ale zawsze był pełen entuzjazmu, pomysłów i miłości do muzyki. Odszedł, bo chciał realizować własne pomysły. Inni też odchodzili z tego powodu lub wyrzucaliśmy ich z kapeli, bo brakowało im pasji grania.

Co się stało, że zespół zawiesił działalność w 1999 roku?

Brit pop się wydarzył. Oasis, Blur, Radiohead i zespoły tego typu zdominowały scenę rockową. Część grup powoływała się na nas jako inspirację, ale ja nie poważałem brytyjskiego rocka lat 90. Ponadto ignorowała nas wytwórnia, dla której nagraliśmy ostatnią jak dotąd płytę „Munki". Uznała, że jesteśmy niemodni i przestała nas wspierać. Jednak najważniejszym powodem były ciągłe kłótnie między mną a bratem. Zawsze byliśmy toksycznym rodzeństwem. Po latach współpracy nie mogliśmy na siebie patrzeć.

Jak więc udało wam się nagrać aż sześć płyt?

Artystycznie byliśmy sobie bliscy, ale charakterem diametralnie różni. Kocham Williama, ale go nie lubię. On mnie również. Na początku  kariery kłótnie były stymulujące, ale potem nas niszczyły. Rodzinny biznes to ryzykowna sprawa.

Złe relacje nie przeszkadzały w reaktywacji The Jesus And Mary Chain w 2007 roku?

Wciąż mamy problemy, dlatego nie nagraliśmy nowej płyty, choć jest sporo nowych utworów. Brat chce nagrywać w studio w USA, gdzie mieszka, ja wolałbym u mnie w domu w Anglii. On nie chce przylecieć na Wyspy, ja nie chcę zostawiać rodziny na dłuższy czas tylko po to, żeby siedzieć w drogim studio. Nie mam ochoty lecieć do Los Angeles, ale możliwe, że będę musiał wsiąść do tego cholernego samolotu.

Co znaczy nazwa zespołu?

Nie ma wydźwięku antykatolickiego ani prokatolickiego. The Jesus And Mary Chain nic nie znaczy, ale dobrze brzmi i wygląda na plakacie. To wszystko. Rock'n'roll nie musi zbawiać świata.

rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Off Festival, Katowice, 1–3 sierpnia

Ta najważniejsza impreza muzyki alternatywnej i niezależnej odbywa się od 2006 roku. Pierwsza edycja miała miejsce w Mysłowicach. W roku 2010 festiwal przeniósł się do Katowic, jego dyrektorem jest były wokalista zespołu Myslovitz Artur Rojek. Tegoroczna edycja potrwa od dziś do niedzieli. Jednak już wczoraj na rozgrzewkę odbywały się koncerty w katowickich klubach i kościele ewangelicko-augsburskim. Na festiwalu w ciągu 100 godzin zagra 100 wykonawców, m.in.: The Jesus and Mary Chain, Belle

Zespół The Jesus And Mary Chain wystąpi w Polsce po raz pierwszy i to jako główna gwiazda OFF Festiwalu.

Jim Reid:

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"