Firma Deutsche Grammophon zrobiła dobry interes, podpisując w 2015 roku w ciemno kontrakt z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina na wydanie płyty zwycięzcy konkursu jeszcze przed rozpoczęciem tej rywalizacji. W samej tylko Korei Południowej album Seong-Jin Cho w ciągu tygodnia zyskał status potrójnej platynowej płyty, świetnie sprzedawał się też w Polsce i na świecie.
W niecały rok później na kolejnej płycie Deutsche Grammophon Seong-Jin Cho znów gra Chopina. O ile jednak ta poprzednia była zapisem jego występów podczas konkursu, teraz Koreańczyk wszedł – jak sam przyznaje – po raz pierwszy do studia nagraniowego i to od razu najsłynniejszego, do Abbey Road Studio w Londynie.
Nowy album przynosi przede wszystkim to, czego zabrakło na poprzednim – Koncert e-moll Chopina. Seong-Jin Cho nagrał go z jedną z najlepszych orkiestr, London Symphony Orchestra. Dyrygent też jest z najwyższej półki, bo to Włoch Gianandrea Noseda, który od przyszłego roku będzie szefem Waszyngtońskich Symfoników.
Od kilku miesięcy jest, co prawda, do nabycia inna płyta z tym samym koncertem w wykonaniu Koreańczyka, ale firmuje ją nasz NIFC, który nie ma takiej promocyjnej siły przebicia jak niemiecki koncern. Te nagrania mogą jednak ze sobą rywalizować. Co więcej, polska płyta wydaje się ciekawsza.
W obu interpretacjach Seong-Jin Cho udowadnia swą muzykalność, świetną technikę i urzekającą potoczystość narracji. Wykonanie z konkursu, które wydał NIFC, jest jednak bardziej zadziorne, z większą młodzieńczą fantazją, co zawsze dobrze robi Koncertowi e-moll, a zwłaszcza jego finałowej części.