Kartonowe pudło z nagraniami odnaleziono przypadkowo w londyńskim hotelu Kensal Rise, w którym Bob Marley z zespołem The Wailers zatrzymał się podczas europejskiej trasy w latach 70.
Trzynaście analogowych tzw. taśm matek przeleżało w fatalnych warunkach cztery dekady i początkowo wydawało się, że zapleśniałe artefakty są nie do uratowania. Jednak w ciągu roku wybitni eksperci przy użyciu najnowszych technik i kosztem równowartości ponad 100 tys. zł doprowadzili 10 z nich do bardzo dobrego stanu.
„Początkowo wyglądały tak, jakby bliżej im było do śmietnika niż odtworzenia, ale oczyściłem je godzina po godzinie, centymetr po centymetrze” – opowiadał dziennikowi "The Guardian" Martin Nichols, technik dźwięku z firmy White House.
„Sam byłem zaskoczony, że udało się je uratować i mogą być teraz odtwarzane w doskonałej jakości. Musiały zostać nagrane niezwykle profesjonalnie” – dodał.
Wśród nagrań są zapisy koncertów z Londynu i Paryża z lat 1974-78 z przebojami takimi jak „No Woman No Cry”, „Jammin”, „Exodus” czy „I Shot the Sheriff”. Według muzyków, którzy słuchali, który potrafi „wywołać ciary”.