To dopiero początek urzędniczych powrotów. – Naliczyliśmy, że do Najwyższej Izby Kontroli może wrócić ok. 30 osób – mówi „Rz” jeden z pracowników Izby.
Gdy PiS wygrało wybory, pracownicy z ulicy Filtrowej byli najbardziej poszukiwaną kadrą. Nie tylko z powodu kwalifikacji, ale też sentymentu do NIK ze strony otoczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w połowie lat 90. był prezesem Izby. Urzędnicy gremialnie zajmowali stanowiska w administracji rządowej czy spółkach. W NIK brali urlop bezpłatny, teraz nie mają problemu z powrotem.
Paweł Banaś, były dyrektor Departamentu Skarbu w NIK, został wiceministrem finansów. Po dwóch latach wrócił do Izby na stanowisko doradcy prezesa.
Krótko przed nim z Orlenu wrócił Sławomir Grzelak, który zajmował wcześniej w NIK stanowisko wiceszefa Departamentu Skarbu.
Trzy dni temu na stanowisko dyrektora generalnego NIK powrócił z kolei Marek Chodkiewicz, zastępca szefa Służby Wywiadu Wojskowego za rządów PiS.