W oficjalnych komentarzach politycy wyrażają oczywiście nadzieję, że między prezydentem a premierem nie będzie już dochodzić do kompetencyjnych sporów. W nieoficjalnych rozmowach przyznają jednak, że nie mają złudzeń. Ostre potyczki między nimi będą się powtarzać. – Wątpię, by w ośrodku prezydenckim zwyciężyło racjonalne podejście – mówi jedna z posłanek.
Politycy PO już widzą na horyzoncie kolejne sprawy, które ich zdaniem staną się zarzewiem poważnych tarć między dwiema najważniejszymi osobami w państwie.
– Lech Kaczyński niezwykle wstrzemięźliwie wypowiada się na temat tarczy antyrakietowej i wycofania naszych wojsk z Iraku. Jestem przekonany, że właśnie te sprawy staną się powodem następnego konfliktu – mówi „Rz” jeden z nich.
Spór o to, kto ma jechać na szczyty UE do Lizbony oraz Brukseli, udało się jednak wczoraj zażegnać. Jeszcze przedwczoraj po południu Pałac Prezydencki informował, że głowa państwa wybiera się i na jeden, i na drugi. Sam prezydent zapowiadał zaś, że albo pojedzie na oba szczyty, albo na żaden. Sprzeciwiał się temu premier. Widział prezydenta na czele polskiej delegacji podczas podpisania traktatu, nie chciał się za to zgodzić na jego obecność w Brukseli.
– Źle byłoby, gdyby na Radzie Europejskiej pojawiły się wątpliwości, kto tak naprawdę reprezentuje Polskę – tłumaczył Donald Tusk. Dodał, że nie wyobraża sobie, by podczas roboczych spotkań Lech Kaczyński podejmował zobowiązania, po czym informował o nich rząd, który ma je wykonać. Ostatecznie wczoraj rano zawarto kompromis. Podczas porannej rozmowy głowy państwa z szefem rządu stanęło na tym, co proponował premier.