Polacy nie chcą, by nasi politycy brali udział w ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie – wynika z najnowszego sondażu „Rz”. Ich obecności nie zaakceptowałoby 59 proc. ankietowanych, przeciwnego zdania jest 30 proc.
Do tych nastrojów dopasował się premier Donald Tusk, który w wypowiedzi dla „Dziennika” zadeklarował, że na igrzyska do Pekinu się nie wybiera. – Nie mam takiej wizyty w swoim harmonogramie – mówił wczoraj po spotkaniu z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Słowa premiera spotkały się z natychmiastową reakcją chińskiego MSZ, które wezwało na rozmowę polskiego ambasadora. Oficjalnie chodziło o planowaną wizytę Dalajlamy w Polsce.
Decyzję Tuska chwali Lech Wałęsa. – Nie wyobrażam sobie, żeby pojawił się na ceremonii otwarcia, kiedy Chiny w Tybecie jawnie łamią prawa człowieka – mówi nam były prezydent.
Jak dowiedziała się „Rz”, Polska chce poruszyć kwestię Tybetu podczas dzisiejszego spotkania ministrów spraw zagranicznych UE, które rozpoczyna się w Słowenii. – Spróbujemy przekonać naszych partnerów, żebyśmy w tej sprawie mówili jednym głosem – mówi „Rz” jeden z urzędników MSZ. Lech Wałęsa jest sceptyczny. – Przywódcy europejscy mają zbyt wiele interesów w Chinach, żeby podjęli zdecydowane działania – przewiduje. Spośród światowych przywódców jedynie prezydent Francji Nicolas Sarkozy rozważa bojkot ceremonii otwarcia igrzysk w Pekinie. Na pewno wezmą w niej udział prezydent George W. Bush i kanclerz Angela Merkel.