Szwajcaria: dzieciaki księdza Kuhna

Wolę młodszych piłkarzy, bo im zawodnik starszy, tym bogatszy, a co za tym idzie, mniej ambitny – powiedział trener Jakob Kuhn obejmując w 2001 roku reprezentację Szwajcarii, i niemal natychmiast zaczął wprowadzać te słowa w czyn.

Publikacja: 13.05.2008 22:41

Jakob, zwany Kobim, na stanowisku selekcjonera nie przez wszystkich był mile widziany. Do tego czasu przez 12 lat kadrą Szwajcarów zajmowali się obcokrajowcy: kolejno Niemiec (Uli Stielike), Anglik (Roy Hodgson), Portugalczyk (Artur Jorge), Austriak (Rolf Fringer), Francuz (Gilbert Gress) oraz Argentyńczyk (Enzo Trossero), i mimo marnych rezultatów oddawanie steru w ręce obcych nadal miało wielu zwolenników. W przypadku Kuhna nie chodziło zresztą tylko o paszport. Kobi znaczy ksiądz – kibice obawiali się, że trener o miękkim sercu nie poradzi sobie z rozkapryszoną kadrą.

Po siedmiu latach Kuhn uznawany jest za najlepszego szwajcarskiego trenera w historii, prasa pieje z zachwytu i pisze, że jego drużyna wyleczyła gospodarzy turnieju z kompleksów. Szwajcarzy uważają, że ich obecna reprezentacja gra najlepiej od czasu, gdy są kolorowe telewizory. To oczywiście nawiązanie do największych sukcesów, kiedy to na mistrzostwach świata w 1934, 1938 i 1954 r. Helweci dochodzili do ćwierćfinału.

Jednak na pierwszy turniej Kuhn wprowadził reprezentację dopiero po trzech latach pracy, ale sukcesywnie odmładzał drużynę. – W oczach piłkarzy zobaczyłem, że gra w kadrze i poświęcanie się dla kolegów przestało ich bawić. A my jesteśmy tak małym narodem, że nie możemy sobie na to pozwolić – mówił. Na Euro 2004 w Portugalii zabrakło sukcesów: Szwajcarzy nie wyszli z grupy, przegrywając z Anglią 0:3 i Francją 1:3 oraz bezbramkowo remisując z Chorwacją. Do historii przeszedł tylko 18-letni Johan Vonlanthen – strzelił gola Francuzom i stał się najmłodszym piłkarzem, któremu udało się pokonać bramkarza na Euro.

Rok wcześniej Szwajcarzy dowiedzieli się, że będą organizować mistrzostwa Europy w 2008 roku. Od tamtej pory teraźniejszość przestała się liczyć, Kuhn miał się zająć przede wszystkim budowaniem drużyny, która nie przyniesie wstydu na własnych stadionach. Jego młodzi chłopcy po męskiej walce zdołali jednak od razu awansować na mundial w Niemczech. W barażach zmierzyli się z Turkami, którzy nie mogli się pogodzić z porażką i na stadionie w Stambule przez kilka minut trwała bijatyka. Benjamina Huggela UEFA zdyskwalifikowała na sześć meczów. Ponieważ Szwajcarzy po mundialu grali tylko mecze towarzyskie, wydawało się, że jeden z kluczowych piłkarzy nie będzie mógł wystąpić przed własną publicznością, ale po mistrzostwach świata resztę kary zdecydowano się anulować. W Niemczech turnieju drużyna Kuhna zaprezentowała się lepiej niż przyzwoicie. Wspólnie z Francją wyszła z grupy, po czym co prawda odpadła po karnych z Ukrainą (żadnemu ze Szwajcarów nie udało się wykorzystać rzutu karnego), jednak i tak był to sukces ponad stan.

Kuhn był przekonany, że idzie w dobrą stronę. Oparł zespół na swoich byłych podopiecznych z drużyn juniorskich i młodzieżowych. Zapowiadał, że jego kwiatki rozkwitną dopiero na Euro w ojczyźnie. Tyle tylko, że zupełnie nie poradził sobie w dwuletnim okresie bez meczów o stawkę. Szwajcarzy ostatnie spotkanie wygrali w październiku ubiegłego roku – z jeszcze słabszą Austrią, a później już tylko przegrywali: z USA 0:1, Nigerią 0:1, Anglią 1:2 i Niemcami 0:4. Kuhn, który wcześniej potrafił zmotywować piłkarzy do pokonania Holandii czy remisu z Argentyną, zwątpił w realizację planu minimum, jakim jest awans do ćwierćfinału. Dziwna niedyspozycja reprezentacji zastanawia tym bardziej, że szwajcarscy piłkarze w klubach radzą sobie przyzwoicie.

Największą gwiazdą drużyny jest Alexander Frei. Markę wyrobił sobie we francuskim Rennes, kiedy po dość długim okresie aklimatyzacji, dostał wreszcie szansę od nowego trenera Laszlo Boloniego. Odwdzięczył mu się, strzelając 20 goli w sezonie 2004/2005 i zostając królem strzelców. O Freia może nie walczyło pół Europy, ale transfer do Borussii Dortmund, a później 16 goli w sezonie potwierdzały jego klasę. Ostatni rok Frei spędził głównie w lekarskich gabinetach i powoli wraca do formy. Na początku maja kontuzja definitywnie wyeliminowała natomiast z turnieju 25-letniego Davida Degena z FC Basel. Arsene Wenger w Arsenalu coraz częściej stawia na 23-letniego środkowego obrońcę Philliphe’a Senderosa. Syn Hiszpana i Serbki, mówiący w pięciu językach, uczył angielskiego Cesca Fabregasa, gdy ten przeprowadził się do Londynu. Mimo młodego wieku także w reprezentacji ma odpowiedzialne zadanie. Szwajcaria znowu będzie najmłodszą drużyną w turnieju. W kadrze na ostatni mecz towarzyski z Niemcami tylko pięciu graczy przekroczyło trzydziestkę – w tym Pascal Zuberbuehler, który pamięta jeszcze czasy, gdy z Adamem Matyskiem walczył o miejsce w bramce Bayeru Leverkusen, jednak szansę na grę ma teraz tylko w przypadku kontuzji Diego Benaglii – klubowego kolegi Jacka Krzynówka z Wolfsburga.

W pomocy, kontynuując tradycje Kubilaya Turkyilmaza, który reprezentował Szwajcarię w mistrzostwach Europy w 1996 roku, w obecnej kadrze także znajduje się dwóch zawodników o tureckich korzeniach – Hakan Yakin i Gokhan Inler. Pierwszy z nich sześć lat temu wprowadził do Ligi Mistrzów FC Basel. Teraz prawdziwą gwiazdą wśród pomocników reprezentacji jest jednak Tranquillo Barnetta – piłkarz Bayeru Leverkusen, który może grać na każdej pozycji w drugiej linii i to właśnie głównie on odpowiada za konstruowanie akcji.

Coraz gorsze wyniki osiągane tuż przed turniejem znalazły odbicie w zainteresowaniu turniejem. Przed rokiem chęć obejrzenia własnej reprezentacji, a także spotkań innych drużyn na żywo deklarowało aż 70 procent Szwajcarów, teraz tylko 41. W wyjście z grupy wierzy jeszcze mniej. Przesądzone jest, że Kuhn po turnieju żegna się z reprezentacją, a jego miejsce zajmie Ottmar Hitzfeld, który właśnie zakończył pracę w Bayernie Monachium.

Jakob, zwany Kobim, na stanowisku selekcjonera nie przez wszystkich był mile widziany. Do tego czasu przez 12 lat kadrą Szwajcarów zajmowali się obcokrajowcy: kolejno Niemiec (Uli Stielike), Anglik (Roy Hodgson), Portugalczyk (Artur Jorge), Austriak (Rolf Fringer), Francuz (Gilbert Gress) oraz Argentyńczyk (Enzo Trossero), i mimo marnych rezultatów oddawanie steru w ręce obcych nadal miało wielu zwolenników. W przypadku Kuhna nie chodziło zresztą tylko o paszport. Kobi znaczy ksiądz – kibice obawiali się, że trener o miękkim sercu nie poradzi sobie z rozkapryszoną kadrą.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo