Zamordowana czy zaginiona. Kto to wyjaśni?

Jak w sprawie Olewników? Od ośmiu lat prokuratura i policja nie potrafią wyjaśnić zagadki zniknięcia 26-letniej kobiety. – W śledztwie popełniono wiele błędów – alarmuje rodzina Katarzyny

Aktualizacja: 06.10.2008 13:20 Publikacja: 06.10.2008 01:56

Grażyna Siwik (po prawej) z drugą córką Anną domagają się ukarania winnych zaniedbań w śledztwie dot

Grażyna Siwik (po prawej) z drugą córką Anną domagają się ukarania winnych zaniedbań w śledztwie dotyczącym zaginięcia Katarzyny. – Nie spocznę – zapowiada matka

Foto: Rzeczpospolita, Jak Jakub Dobrzyński

Katarzyna W. zaginęła 9 czerwca 2000 roku. Miała 26 lat. Tamten dzień niczym się nie różnił od innych. Kobieta wróciła wieczorem z córką do domu. Wykąpała dziecko. – Następnego dnia zadzwonił zięć i powiedział, że córka zaginęła – wspomina Grażyna Siwik, mama Katarzyny. Dotarliśmy do akt sprawy. Wynika z nich, że podczas śledztwa zignorowano dowody, które mogły wskazywać, że Katarzynę zamordowano. Przesłuchania świadków przerywano, kiedy zaczynali mówić o nowych faktach. Podejrzewany o zabójstwo mąż Katarzyny mógł być chroniony przez lokalną policję.

Przypomina to dramat rodziny porwanego Krzysztofa Olewnika. Policja prowadziła nieudolne śledztwo (trzem policjantom postawiono w końcu zarzuty), a Olewnikowie latami bezskutecznie szukali pomocy u władz. Rodzina Katarzyny o nieprawidłowościach w śledztwie informowała Ministerstwo Sprawiedliwości, Biuro Spraw Wewnętrznych Policji i rzecznika praw obywatelskich. Bez skutku. Grażyna Siwik: – Nie spocznę, dopóki winni zaniedbań nie zostaną ukarani. Myśmy robili to, co powinna policja, a nie jesteśmy żadnymi fachowcami.

[srodtytul]Sąsiad prokurator[/srodtytul]

Kolno to 11-tysięczne miasteczko na Podlasiu. Katarzyna z mężem Markiem mieszkali w domku jednorodzinnym, 300 metrów od komendy policji i 100 od prokuratury. Rodzina Marka posiadała masarnię i kilka nieruchomości w Kolnie i Piszu (skąd pochodziła Katarzyna).

[wyimek]Świadkowie widzieli w nocy dwóch mężczyzn, którzy wkładali do auta worek przypominający ludzkie ciało[/wyimek]

Małżonkowie mieli dwójkę dzieci. Ich dom krył tajemnicę. Marek bił żonę, dlatego Katarzyna chciała rozwodu. W grę wchodził podział majątku. Termin pierwszej rozprawy sąd wyznaczył na poniedziałek 11 czerwca 2000 r. Dwa dni wcześniej Katarzyna zaginęła. Przez pierwsze dwa lata sprawę wyjaśniała Prokuratura Rejonowa w Kolnie. Rodzina podejrzewała, że Katarzynę zamordowano i że zrobił to jej mąż. Prokuratura zdobyła poszlaki, które mogły na to wskazywać. Mężczyzna kłamał bowiem podczas przesłuchania. Pogrążyła go wtedy siedmioletnia córka. Powiedziała, że tata nie spał, kiedy wróciły z mamą do domu. Marek dowodził, że nie widział żony, bo spał.

Kiedy dziecko podważyło zeznania ojca, prokurator zakończył przesłuchanie. – Dziewczynka znała się z moimi dziećmi. Pytałby pan dalej? – broni tej decyzji Dariusz Dziemianko, prokurator rejonowy z Kolna.

Policja miała też zakrwawione dżinsowe szorty Marka. Był w nie ubrany w dniu zaginięcia Katarzyny. Znalazła je matka kobiety, gdy weszła do jej domu. Dała śledczym. Mimo to prokuratura nie zleciła badań DNA. – Nie pamiętam dlaczego – mówi Dziemianko.

Po roku śledczy zlecili policji poszukiwania ciała Katarzyny. Psy chodziły po lasach i łąkach, nie przeszukano domu kobiety. W marcu 2002 r. sprawę przejęła prokuratura okręgowa w Łomży. Zajął się nią ceniony śledczy Tadeusz Marek, który pracował przy rozbiciu gangu wołomińskiego. Dziś jest szefem Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Białostoccy policjanci dotarli do nowych świadków – kobiety i 12-letniej dziewczynki. Obie w nocy, kiedy zaginęła Katarzyna, były przed jej domem. Widziały, jak dwóch mężczyzn wkładało do samochodu worek przypominający ludzkie ciało. Kolejny świadek zeznał, że widział dwóch mężczyzn wyciągających worek z auta niedaleko Kolna.

Prokuratorzy mają billingi Marka. Wiedzą, że mężczyzna po północy dzwonił do swoich rodziców. Po co? Śledczy zadowalają się twierdzeniem Marka: „ktoś dzwonił z mojego telefonu, kiedy spałem“.

Dwa lata po zaginięciu kobiety prokuratura decyduje się w końcu na przeszukanie m.in. domu Marka, budynków masarni oraz posesji ojca mężczyzny. Nie sprawdza jednak samochodów Marka i jego ojca. Dopiero wtedy śledczy zlecają badania DNA krwi na szortach. Potwierdzają, że to krew Katarzyny.

[srodtytul]Policja z podejrzanym? [/srodtytul]

Prokuratorzy zignorowali też zeznania wskazujące na powiązania Marka z lokalną policją w Kolnie. – Mieliśmy informacje, że policja może być powiązana z rodziną Marka, przez co utrudnia nam działania. Dlatego prosiłem przełożonych, by przenieśli śledztwo do prokuratury okręgowej – przyznaje Dziemianko.

Tadeusz Marek potwierdza: – Powiązania policji z Kolna z rodziną Marka były jedną z przesłanek o przeniesieniu śledztwa do Łomży.Dlaczego nikt nigdy tego nie wyjaśnił? – Nie pamiętam – odpowiada Dziemianko.

Policja o śledztwie nie chce rozmawiać.

Marek, mąż Katarzyny: – Do policji i prokuratury nie mam zastrzeżeń. Myśli pan o żonie? – Już nie.

[i]Magda Zagała, TVN

Oglądaj dziś „Superwizjer” w TVN o godz. 23.20

Jutro w „Rz”: Jakie błędy popełniła prokuratura, prowadząc śledztwo?[/i]

Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej