Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu badająca okoliczności styczniowej katastrofy wojskowego samolotu CASA ustaliła, że miał na nią wpływ m.in. niewłaściwy dobór załogi. Śledczy zarzucili więc podpułkownikowi Leszkowi L. niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień w związku z katastrofą samolotu.
– Podpułkownik był dowódcą. Jego działania i zakres obowiązków są dokładnie określone przez regulaminy i przepisy wojskowe. Wyznaczając pilota nieuprawnionego do wykonania takiego lotu, przekroczył swoje uprawnienia – wyjaśnia pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik Wojskowej Prokuratury w Poznaniu.
Samoloty transportowe CASA stacjonują w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie. Dowódca tej jednostki ma obowiązek przygotować załogi do lotów tych maszyn. To właśnie ppłk Leszek L. 23 stycznia wyznaczył załogę do obsługi CASY. Maszyna miała rozwieźć uczestników konferencji „Bezpieczeństwo lotów lotnictwa Sił Zbrojnych RP” na trasie Okęcie – Powidz – Krzesiny – Mirosławiec – Świdwin – Kraków. Samolot, podchodząc do lądowania na lotnisku w Mirosławcu, runął w dół. Zginęło 20 osób – czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Podpułkownikowi Leszkowi L. grozi do ośmiu lat więzienia. – Podejrzany był przesłuchiwany w poniedziałek. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i skorzystał z prawa składania wyjaśnień – mówi płk Rzepa. Prokuratura nie wyklucza postawienia zarzutów także innym osobom. Nie chce jednak ujawniać żadnych szczegółów. – Na razie trwa śledztwo i nie wypowiadamy się w tej sprawie – ucina płk Rzepa.
Po katastrofie wojskowej maszyny minister obrony Bogdan Klich zdymisjonował i przeniósł do rezerwy kadrowej nie tylko podpułkownika Leszka L. Stanowiska straciło także czterech inni wojskowych, m.in. kontroler lotów kapitan Andrzej Koniarz i dyżurny z Centrum Operacji Powietrznych podpułkownik Marek Sołowianiuk.
Przyczyny styczniowej katastrofy CASY oprócz prokuratury badała specjalna komisja wypadków lotniczych, którą kierował płk Zbigniew Drozdowski. Wskazała ona na błędy załogi i kontrolera lotów, brak procedur oraz doświadczenia pilotów w kierowaniu samolotem tego typu. Stwierdziła również, że w szkoleniu załogi samolotu wystąpiły braki, które mogły spowodować błędy popełnione podczas podchodzenia maszyny do lądowania.