Dla takich zrzuconych z pokładu są trzy drogi: kryptonim „Gilowska” (przejście do politycznej konkurencji), kryptonim „Płażyński” (polityczny margines) i — „tutaj — u licha — najlepiej mi pasuje kryptonim „Rokita” — pisze Rokita o „rozstaniu z polityką i zajęciu się swoim własnym życiem”. Jan Rokita od jakiegoś czasu zajmuje się własnym życiem (czasem i cudzym) na łamach Dziennika.
Według dziennika Polska w partii, do której przeszedł właśnie Olechowski, ma się też znaleźć inny były szef dyplomacji Dariusz Rosati. Tworzy się tam salon odrzuconych (przez wyborców) i zawiedzionych (wyborcami). Są już Bogdan Lis, Jan Widacki, Robert Smoktunowicz. A może trafią także Marek Borowski i Janusz Onyszkiewicz.
Rafał Zakrzewski w Gazecie Wyborczej zarzuca PO, że mogła namaścić Olechowskiego na kandydata na prezydenta, a tak sobie wyhodowała silnego konkurenta dla Tuska. Mogło być według Zakrzewskiego tak: Olechowski kandyduje na prezydenta „jego zwycięstwo jest murowane. Tusk wzmacnia się w roli premiera. I jest silnym szefem partii. Rezygnuje z fotela prezydenckiego, ale unika wyniszczających walk o schedę w partii i rządzie. Ma wtedy rząd, partię i podobnie myślącego prezydenta. A to nie mało.”. Niestety, mało. Najważniejsze jest mieć nie podobnie, ale tak samo myślącego prezydenta. Czyli Tusk może mieć tylko Tuska. I to przez pięć albo i 10 lat. Z takiej pokusy trudno zrezygnować. Bo jaki rząd i jaka partia przetrwały w Polsce tyle czasu?
+++++
Po lekturze dzisiejszych komentarzy źle wróżę komisji ds. nacisków. Krótko mówiąc, są naciski (prasowe, a pewnie zaraz pojawią się i sondażowe, co ułatwi podjęcie decyzji politykom). Kamil Durczok gościnnie w dzienniku Polska nazywa ją kiepskim cyrkiem. Poseł Karpiniuk szefuje jej „z błyskotliwością i poczuciem smaku a la disco polo”, serwując dowcipy „ślizgające się na poziomie salonu fryzjerskiego w Józefowie” (to chyba nie jest reklama ani antyreklama konkretnego fryzjera).