Jak podaje portal, prokurator Bogusław Olewiński został zarejestrowany w 1985 r., gdy był studentem uniwersytetu w Rzeszowie. Wyrejestrowano go w 1990 roku, jego teczka została wtedy zniszczona, ale zachowała się karta rejestracyjna.

– Bez tzw. materialnych dowodów współpracy w postaci doniesień, które nie budzą wątpliwości, że pochodzą od tej właśnie osoby, trudno kogoś uznać za współpracownika – mówi „Rz” prof. Antoni Dudek, historyk z UJ. – Gdy nie ma teczki danej osoby, można szukać doniesień tego tajnego współpracownika w teczkach innych osób i spraw. Ale pod warunkiem, że się zna jego pseudonim i numer rejestracyjny, a w tym przypadku zdaje się nawet to nie jest znane.

„Rz” pisała kilka dni temu, że na prokuratora Olewińskiego miały być wywierane naciski, by nie umarzał śledztwa dotyczącego Mariusza Kamińskiego. Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego poskarżył się w tej sprawie ministrowi sprawiedliwości.

Dziś prokuratura w Rzeszowie zamierza Kamińskiemu postawić zarzuty przekroczenia uprawnień podczas działań CBA w tzw. aferze gruntowej.