[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2009/11/04/ksiadz-i-agent-w-kazdym-polskim-domu/]na blogu[/link][/b]
Chodzi o Rycerzy Kolumba, zamożną organizację katolicką zajmującą się dobroczynnością, przed którą przestrzega nas dzisiaj "Gazeta Wyborcza". Najwyższy Rycerz Zakonu Kolumba, Carl Anderson to człowiek równie niebezpieczny. Dlaczego? Bo uchodzi za bliskiego współpracownika najpierw Jana Pawła II a teraz Benedykta XVI, członek Papieskiej Akademii Pro Vita, która zajmuje się problematyką ochrony ludzkiego życia, w tym zagadnieniami in vitro i aborcji. Na szczęście w polskiej organizacji, w której jest niespełna tysiąc członków znalazło się kilku ludzi godnych zaufania. To posłowie Platformy, którzy nie poparli w sejmie projektu ustawy zakazującej in vitro. No ale niestety bohaterowie zostali zdradzeni. Donieśli na nich do władz zakonu - jak sugeruje Wyborcza - rycerze będący posłami PiS. Teraz ci dobrzy mają kłopoty, a ci źli tryumfują. Czyżby wojna PiS i Platformy sięgnęła Watykanu?
Ale to nie koniec katolickiego zagrożenia, przed którym przestrzega nas "Wyborcza". Chodzi o fałszywy obraz księży i zakonnic, jaki przedstawiany jest w serialach TVP. "GW" wytropiła, że duchowni katoliccy przedstawiani są w telenowelach telewizji publicznej w dobrym świetle. A nawet proszeni o opinię przez "Wyborczą" księża, mówią, że tak dobrych ludzi jak serialowi księża w przyrodzie nie ma. "Czy obecność wyidealizowanych duchownych na ekranach TVP wynika z tego, że telewizją publiczną zawładnęli ludzi o konserwatywnych poglądach, czy może to znak czasu?" pyta "Wyborcza".
Szczerze mówiąc nie wiem, która odpowiedź powinna przerażać kolegów z "Gazety"? Czy to, że nie tylko TVP ale cała Polska została opanowana przez katolików, czy też to, że nastały takie czasy, gdy bohaterami popkultury zostają księża.
Skąd możesz mieć pewność, że nie mieszkasz pod jednym dachem z agentem? Nie możesz! Przykładem pani Ania z Kielc, nad której losem pochyla się "Gazeta Wyborcza". Dziennikarze "GW" poinformowali panią Anię, że pod jej adresem zameldowany był agent CBA. Rodzina pani Ani nie wiedziała, że w dowodzie osobistym agenta zapisany był ich adres. "To karygodne i niedopuszczalne" - alarmuje były prokurator krajowy Kazimierz Olejnik. No bo to wielkie niebezpieczeństwo, że CBA nie zapytała rodzinę pani Ani o zdanie. Przecież na całym cywilizowanym świecie tajne służby nim stworzą fałszywe dokumenty zapytają o zdanie lokatorów, wspólnoty mieszkaniowej, władz osiedla i gminy. Dzięki tej ostrożności, na pewno wszelkie prawa obywatelskie będą zachowane, za to skuteczność służb, tym bardziej CBA, nie będzie już niepokoić przestępców.