„Inflacja rośnie, coś się nam należy”, „Czas wyrzeczeń minął”, „Polska jest jedynym krajem w Europie, który ma wzrost gospodarczy. Podzielmy się nim z pracownikami” – gazeta cytuje uzasadnienia roszczeń. Co warte podkreślenia, wśród związkowców są ludzie elokwentni. „Będziemy protestować jak pod murami Jerycha, dopóki nasz pracodawca nie skruszeje” – mówi w „Rzeczpospolitej” szefowa „S” z tyskiego Fiata.
Skruszenie będzie można poznać po zgodzie na podwyżki w wysokości 650 zł. Uwzględniając fakt, że zarząd firmy proponuje 100 zł, obóz pod murami może być rozbity na dłużej. Niestety, w tym czasie Fiat może dojść do wniosku, że produkcja nowej pandy zostanie ulokowana we Włoszech, bo tamtejsi związkowcy rozumieją, że do hurraoptymistycznego powrotu koniunktury jeszcze daleko. Ba, pojawiły się nawet niepotwierdzone pogłoski, że polskie roszczenia płacowe to wraża „włoska robota”. Pewnym potwierdzeniem tej tezy może być przytoczone przez wicepremiera Waldemara Pawlaka w rozmowie z „Rzeczpospolitą” pytanie pewnego dziennikarza z Półwyspu Apenińskiego, jak premier może się odnieść do faktu, „że Polacy zabierają miejsca pracy Włochom, skoro ci inwestują w Polsce.” Waldemar Pawlak odbił piłeczkę, zasłaniając się ideą zjednoczonej Europy.
Nie tylko związkowcy chcą podwyżek. „Bunt w TVN. Tancerze żądają podwyżek” – donosi „Super Express”. Protest może pozbawić Polaków ulubionej rozrywki. „Najnowsza edycja 'Tańca z Gwiazdami' stanęła pod znakiem zapytania. Wszystko dlatego, że część tancerzy zażądała podwyżek. Zamiast 4-6 tys. zł za odcinek chcą dostawać o 2 tys. więcej” – pisze „SE”. Ciekawe, czy owa kwota została dokładnie przemyślana i dostosowana do realiów ekonomicznych programu. Jeśli nie, wsparciem metodologicznym służą… związki zawodowe. „Robimy szkolenia związkowców wyjaśniając, do jakiego poziomu można wycisnąć coś z zakładu, żeby go nie zadusić” – mówi w „Gazecie Wyborczej” szef OPZZ Jan Guz. Tańczący z gwiazdami zapewne też mogliby skorzystać z tej wiedzy.
Wycisnąć co się da próbuje też rząd, który z kolei wszędzie szuka dodatkowych źródeł dochodów. „Platforma chce kontrolować produkcję domowych powideł” – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, omawiając projekt senatorów PO. Ma on ukrócić szarą strefę na wsi, która ukrywa się pod postacią sprzedawanych przez rolników bez podatku własnoręcznie przygotowanych przetworów. Pomysł jest następujący: rolnik ma prowadzić zeszyt, do którego będzie wpisywał, ile sprzedał własnych wyrobów. Jeśli przekroczy 5 tys., zapłaci podatek dochodowy. Eksperci mają jednak wątpliwości. „Zeszyt nie zlikwiduje szarej strefy” – tłumaczy w „DGP” specjalista od podatków Marcin Eckert. Tym bardziej, że – jak z kolei pisze „Rzeczpospolita”, nawołując by „Wyciągnąć biznes z szarej strefy”, „nawet państwa z najbardziej sprawną kontrolą skarbową nie zdołały w pełni zlikwidować gospodarki cienia”. O zeszytach nikt nic nie wspomina.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/romanski/2010/01/21/co-sie-nam-od-zycia-nalezy/]blog.rp.pl/romanski[/link]