Mechanizm byłby genialny, gdyby nie fakt, że oszustwo wyszło podczas prawyborów, które choć okazały się piarowskim strzałem w dziesiątkę, wielu ważnym politykom tej partii odbijają się teraz czkawką. Bo teraz muszą się tłumaczyć ze słabiutkiej frekwencji, która popsuła wielkie święto demokracji, jak nazwano tę prawyborczą zabawę. Ponieważ okazało się, że ponad 45 tys. członków, z których liderzy byli tak dumni, to kompletna fikcja. Może nawet połowa Platformerów, to Platformerzy fałszywi, łże-platformerzy, których władze partii będą teraz tropić i usuwać.
O pompowaniu kół mówi też Jarosław Gowin w dzisiejszej „Polsce The Times”. Twierdzi, że zawiodły metody selekcji i do partii przeniknęło wiele ludzi szukających konfitur (czyli właśnie łże-Platformerów). Przyznaje też, że pompowanie kół miało miejsce. Ale ciekawsze jest to, co mówi o Januszu Palikocie. Otóż Palikotowi w pewnym momencie pozwolono na za dużo, a dziś jest za późno, by wyrzucić go z partii. Jest dość wpływowy, a poza tym Platforma obawia się, że może stracić część elektoratu, który identyfikuje się właśnie z Palikotem. Palikot Palikotem, ale ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dziś PO jest świetną ilustracją powiedzenia, że ogon zaczął machać psem.
Sukces Pawła Piskorskiego. Jak donosi "GW", zdobył on 13 mln złotych, które są mu niezbędne na zorganizowanie kampanii Andrzeja Olechowskiego i przygotowanie do tegorocznych wyborów. Nie uwierzą państwo, ale pieniądze nie pochodzą z wygranej w kasynie (czyli to nie ruletka ani jednoręki bandyta), ani też ze sprzedaży dzieł sztuki ze szczególnym uwzględnieniem kolekcji przedwojennych lasek. Paweł Piskorski zdobył te miliony sprzedając… kamienicę Stronnictwa Demokratycznego (które to Stronnictwo przejął przed ponad rokiem), we Wrocławiu. Widzą państwo, doświadczenie w polityce jednak czegoś uczy.
Kolejny krok w psuciu polskiej młodzieży, czyli sukces "Gazety Wyborczej". Wczoraj alarmowała, że dwóm łódzkim nastolatkom rzekomo grożono wyrzuceniem ze szkoły, za powieszenie na blogu zdjęć… hmm, jakby je określić. Dwie 17 letnie panienki z trupioczarnym makijażem obściskują się zerkając do obiektywu. "Sztuka" licealistek nie spodobała się ponoć szkole, która ma obowiązek również wychowywać młodzież, nie tylko przygotowywać do matury.
Dziś "GW" donosi z dumą, że niewinne dziewczęta w szkole zostają, bo dyrekcję postraszył kurator i wiceprezydent Łodzi.