Janusz Lazarowicz został zatrzymany 9 lipca w RPA w trakcie operacji Interpolu „Infra-Red”. Jej celem było schwytanie 450 najgroźniejszych przestępców, którzy zbiegli ze swoich krajów.
Jak pisaliśmy [link=http://www.rp.pl/artykul/10,528202-Lazarowicz--wpadl----i-wyszedl-na-wolnosc.html]w sobotę w internetowym wydaniu „Rz”[/link], finansista już po kilku dniach opuścił areszt. Według naszych informacji sąd w RPA zwolnił go za poręczeniem majątkowym. – Z naszej wiedzy wynika, że Janusz Lazarowicz przebywał w areszcie kilka dni. Wyszedł po wpłaceniu kaucji – potwierdza „Rz” Robert Majewski, zastępca prokuratora apelacyjnego w Warszawie. – Nie wiemy, dlaczego tak się stało, zwróciliśmy się z oficjalnym zapytaniem do RPA, jaki jest powód takiej decyzji.
Jeden ze śledczych zaznacza, że Lazarowicz oprócz polskiego i brytyjskiego obywatelstwa ma też obywatelstwo RPA. A z tym krajem Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycji.
Lazarowicz, były prezes XIV NFI i spółki Raiffeisen Investment Polska, od 2007 r. jest ścigany listem gończym i Europejskim nakazem aresztowania. Warszawska prokuratura zarzuca mu podżeganie do zabójstwa maklera giełdowego Piotra Głowali i działanie na szkodę spółki. Głowala, nazywany cudownym dzieckiem giełdy, został uprowadzony w maju 2004 r. Dwa dni po porwaniu niedaleko Piaseczna znaleziono jego zwłoki. Został zamordowany maczetą.
Według prokuratorów Głowala zginął, bo w imieniu byłego prezesa PZU Życie Grzegorza Wieczerzaka (poznali się w areszcie) domagał się od Lazarowicza spłaty rzekomego długu. Lazarowicz miał kilka dni przed śmiercią Głowali powiedzieć mu, gdy ten go odwiedził: „Pan sobie kopie grób”. Nagranie z tymi słowami to jeden z dowodów obciążających finansistę.