PO, PiS i walka o samorząd

PO strzeliła sobie w stopę, wystawiając kandydatów na prezydentów wszystkich dużych miast - uważa dr Jarosław Flis

Publikacja: 17.10.2010 22:03

Dr Jarosław Flis

Dr Jarosław Flis

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

[b]Wystartowała kampania samorządowa. Mamy za sobą pierwsze konwencje. Czeka nas w niej wiele emocji? [/b]

[b]dr Jarosław Flis, politolog z UJ: [/b] Na razie kampania rozkręca się dosyć ślamazarnie. Wybory samorządowe pozostają wciąż w cieniu polityki ogólnokrajowej i najważniejszych sporów, takich jak Smoleńsk czy polityka gospodarcza.

[b]PO będzie prowadzić kampanię pod hasłem: budujemy drogi, mosty z dala od polityki. To dobra strategia? [/b]

Dobra, ale nieprawdziwa. W samorządach mamy do czynienia z taką samą polityką jak na innych szczeblach. Zyta Gilowska (była minister finansów – red.) powiedziała kiedyś, że samorząd bez polityki jest jak masło bez tłuszczu albo wódka bez alkoholu. Trudno się z tym nie zgodzić.

[b]Dlaczego zatem PO wybrała taką strategię. [/b]

To kwintesencja tego, z czym mamy do czynienia od wielu lat. Polacy nie lubią polityki i polityków, więc ci próbują im wmówić, że nie mają z nią nic wspólnego. Dlatego lokalni politycy wymyślili sobie kryptonim "samorządowcy" i twierdzą, że się polityką nie zajmują. To działa, bo wielu z nich jest wybieranych od wielu lat.

Ale w przypadku PO takie stwierdzenie jest wyjątkowo absurdalne, bo to w końcu ta partia sprawuje dziś niemal absolutną władzę w Polsce i kreuje politykę. I to jej stratedzy postanowili prowadzić centralnie sterowaną kampanię samorządową, narzucając swoim kandydatom, co mają mówić, jakie mieć plakaty itp.

[b]PiS przyjął inną strategię. Jarosław Kaczyński krytykował na konwencji neoliberalizm, mówił o republikanizmie, samorząd zszedł na dalszy plan. [/b]

Chyba tylko prezes PiS wie, co chce taką strategią osiągnąć. Na pewno nie pomoże to kandydatom samorządowym PiS. Raczej nie będą dyskutować z wyborcami o neoliberalizmie, tylko o sprawach bardziej przyziemnych. Dla PiS wybory samorządowe nigdy nie były priorytetem. Liczy się walka o parlament. Tak było w 2006 r., gdy twarzami kampanii samorządowej PiS byli Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro, a toczyła się ona wokół tematów ogólnopolskich. Wybory samorządowe są tylko okazją, by się policzyć i przygotować do właściwej walki.

[b]SLD też stawia na ogólnopolskie tematy. W kampanii chce się spierać m.in. o in vitro czy krytykować Kościół. [/b]

Robi to od wielu lat i specjalnych sukcesów to nie przyniosło. Co prawda, ostatnio zmienił się klimat wokół tych spraw, m.in. w wyniku sporu o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Ale nie sądzę, żeby te tematy pomogły SLD zdobyć więcej niż kilka dodatkowych punktów procentowych. A mogą też zaszkodzić.

[b]W jaki sposób? [/b]

Może to uderzyć rykoszetem w tych kandydatów SLD, którzy walczą o coś więcej niż kilkanaście procent głosów. Żeby zostać prezydentem miasta czy burmistrzem, trzeba zdobyć ponad 50 proc. Poparcie samego elektoratu lewicowego i antyklerykalnego nie wystarczy. Dlatego myślę, że tacy kandydaci SLD będą się od tych postulatów dystansować, by nie zrazić umiarkowanych i konserwatywnych wyborców.

[b]A PSL? Dla niego to chyba walka o być albo nie być. [/b]

PSL zawsze dobrze radziło sobie w wyborach samorządowych i musi to potwierdzić. Wydawało się, że może być z tym krucho. Ludowcy dostali jednak nieoczekiwany prezent od prezesa PiS, który bardzo zaostrzył retorykę. Dzięki temu PSL może powalczyć o umiarkowanie konserwatywnych wyborców, którzy uciekli od nich do PiS.

[b]Kto będzie największym wygranym tych wyborów? [/b]

Teoretycznie PO, bo powinna osiągnąć świetny wynik w sejmikach wojewódzkich, a to najlepiej pokazuje poparcie dla partii. Ale PO sama strzeliła sobie w stopę, wystawiając kandydatów na prezydentów wszystkich dużych miast.

[b]Dlaczego ma jej to zaszkodzić? [/b]

Wielu z nich poniesie spektakularne porażki w starciu z obecnie urzędującymi prezydentami. Gdyby PO, zamiast wystawiać swoich ludzi, poparła np. prezydentów Wrocławia, Katowic czy Gdyni, nic nie mogłoby przyćmić jej sukcesu. Dlatego największymi wygranymi tych wyborów będą właśnie ci prezydenci dużych miast, którzy od wielu lat z powodzeniem korzystają z wizerunku bezpartyjnych samorządowców.

[i]-rozmawiał Jarosław Stróżyk[/i]

[ramka] [b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/10/18/wygraja-bezpartyjni-samorzadowcy/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

[b]Wystartowała kampania samorządowa. Mamy za sobą pierwsze konwencje. Czeka nas w niej wiele emocji? [/b]

[b]dr Jarosław Flis, politolog z UJ: [/b] Na razie kampania rozkręca się dosyć ślamazarnie. Wybory samorządowe pozostają wciąż w cieniu polityki ogólnokrajowej i najważniejszych sporów, takich jak Smoleńsk czy polityka gospodarcza.

Pozostało 92% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo