Varsaviana:Jak świętowaliśmy Boże Narodzenie w 1980 roku

Okres przedświąteczny roku 1980 różnił się od poprzednich lat tym, że mniej kłamstwa znalazło się w naszym życiu „społecznym i gospodarczym”

Publikacja: 24.12.2010 08:32

14 grudnia 1980 roku. Informacja dla klientów sklepu spożywczego

14 grudnia 1980 roku. Informacja dla klientów sklepu spożywczego

Foto: Forum, włodzimierz wasyluk włodzimierz wasyluk

Od sierpnia działał NSZZ „Solidarność”, papież był Polakiem, a ludzie rozmawiali znacznie śmielej niż dawniej. Po drugiej stronie oglądaliśmy histerię władz spowodowaną niesprawnością systemu. Państwo pogrążało się w nędzy, o czym część warszawskich gazet już informowała. Inne, jak partyjna „Trybuna Ludu”, miały wciąż klapki na oczach.

Czy masz kartki?

W połowie roku zaczęło brakować żywności, więc mieliśmy już kartki na cukier, a potem pojawiły się na mięso oraz tłuszcze. Słowo „kartki” brzmiało fatalnie, gdyż przypominało czas wojny. „Życie Warszawy” napisało więc: „świąteczne bony na mięso i wędliny”, ale „Słowo Powszechne” podało, że „mięsa i wędlin na kartki nie zabraknie”. Mało tego, następnego dnia gazeta pocieszyła nas, że „chleba też nie powinno zabraknąć”. A czego brakowało? Niby niczego, gdyż „ŻW” zamieściło wywiad z wiceministrem handlu zagranicznego, z którego to wynikało, że dokonano dodatkowych zakupów towarów, „dostawy ponadplanowe są w tym roku wyjątkowo duże”, a cały problem polega na tym, że w grudniu na światowych rynkach jest skumulowanie zakupów i sporo towarów dotrze do nas w styczniu.

W tym czasie „Słowo Powszechne” donosiło, że kolejki pod sklepami rybnymi ustawiają się już nocą, ale „śledzie przypłyną po świętach”. Niby po co? Z Centrali Rybnej pochodziła informacja, że w Warszawie będzie karpi i śledzi tyle samo, co w roku 1979, a dodatkowo 35 ton karpi mrożonych nadjedzie z Niemiec, a 200 ton śledzi z Irlandii. I czytelnik w końcu nie wiedział, czy będą te ryby, czy też nie.

W końcu „Słowo...” podsumowało całą sytuację artykułem „Nad dziurawym talerzem”. Rok wcześniej za taki tytuł wyrzucono by redaktora prowadzącego. Ale czasy nieco się zmieniły, a „projekt ustawy o cenzurze zakończony ma być w połowie stycznia”. No więc pisano na trzy dni przed świętami, tak jak było uczciwie, że w mieście brakuje drożdży i majonezu. Cytryn ma być tyle, ile rok wcześniej, pomarańczy – mniej, a „w zupełnie symbolicznych ilościach pojawią się daktyle”. Ceny szły w górę i na pocieszenie przeczytać mogliśmy w „Życiu Warszawy” o tym, że nastąpiła „podwyżka cen prasy na Węgrzech”. Czyli nie tylko my mamy kłopoty.

Dlaczego pozwalano mediom na tyle? Otóż na początku grudnia 1980 roku w Warszawie odbyło się VII plenum KC PZPR, czyli partii rządzącej. A ta przyznała się do błędów. Potem gazety pisały: „Nad wyraz poważna sytuacja gospodarcza kraju” oraz „Dalsze pogarszanie równowagi rynkowo-pieniężnej”. Dziś użylibyśmy słowa „inflacja”.

Ach, ci spekulanci

Władza szukała winnych. Organizowano polowania na przestępców gospodarczych, sugerując, że to przez nich są problemy. Milicyjna akcja „Rynek” prowadzona w stolicy wspólnie z inspekcją handlową pokazała jądro zła. Były to – jak pisało „Słowo Powszechne” – nielegalny handel choinkami (złapano jedną kobietę), sprzedawane na bazarze mięsa po cenach wygórowanych (ukarano bezczelnego spekulanta) i odkrycie „nielegalnej sprzedaży kożuchów” (oczywiście posypały się mandaty). Kolejne tytuły gazetowe: „Zimno w mieszkaniach”, „Pacjenci marzną”, „Kłopoty z wodą na Pradze” i „Szkoła przy Ożarowskiej będzie ogrzewana” – czyli wcześniej dzieci miały zimno.

Ponieważ sklepy zaczęły świecić pustkami i coraz mniej było atrakcyjnych towarów nadających się na prezenty, w ostatnią przedświąteczną niedzielę tłumy przyszły na pchli targ przy Wolumenie. Można tam było kupić stare latarenki, w tym i dorożkarskie, lampy, ozdobne wagi sprężynowe, różne leciwe ozdoby – słowem dawne przedmioty użytkowe. Ale znacznie ciekawsza była informacja, że na teren ten runęli handlarze żywnością i ubraniami. Tu skapitulować musiała bowiem każda inspekcja handlowa, która nie mogła udowodnić, że wyglądający jak nowy kożuch nie jest antyczny...

Drugi plan

Zaglądająca w oczy nędza (na prawdziwą musieliśmy poczekać jeszcze rok) sprawiła, że problemy czysto warszawskie zeszły na drugi plan. Powszechnie żałowano tylko leciwego hotelu Bristol, który istniał od 1901 roku i z wojenną przerwą przyjmował gości do listopada 1980 roku. „Życie Warszawy” ubolewało, że nie sposób działać, dysponując zniszczonymi meblami z lat 40. i 50.; „ubywało gwiazdek”, czyli obniżana była kategoria firmy. Na pociechę funkcjonowały jeszcze bar oraz kawiarnia. Byłem w niej ostatniego dnia, bodajże 21 grudnia! Nawet nie wiedziałem, że to już koniec; niemal cała sala pusta, przyciemniona, personel siedział przy stolikach; jakoś tak dziwnie było. Dopiero przy wyjściu powiedziano mi, że to pożegnanie. Rudera stała pusta i straszyła przechodniów przez 12 lat. I tu ciekawostka – przez jakiś czas zamierzano przebudować hotel na bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego.

Ostatnie trzy dni przedświąteczne to poważne braki towarów. Władza zadekretowała, że 22 i 23 grudnia sklepy czynne będą dłużej, bo do godziny 20, zaś w Wigilię – do 17. Pamiętam, że właśnie po piątej zjawiła się u nas ciotka, niosąc pomarańcze, szynkę oraz ryby. Powiedziała, że tuż przed zamknięciem przywieźli je do jednego ze śródmiejskich sklepów. Po paru miesiącach człek bywały w sprawie wyjaśnił mi, że towary te od dawna leżały w magazynie, ale handlowcy rozebrali je między sobą, a resztę – dla przyzwoitości – zawieźli do paru sklepów o takiej porze, by nie wzbudzać sensacji.

Tylko w paru tytułach warszawiacy mogli przeczytać o działaniach „Solidarności”, o tym, że papież myśli o ojczystym kraju oraz o „transmisji radiowej z wigilijnej pasterki z katedry na Wawelu”; bodajże pierwszy raz za komuny. Co prawda tylko w Programie II, a nie w telewizji, ale to i tak była nowość. Napisało o tym „Życie Warszawy”, a nieco szerzej „Słowo Powszechne”, które zamieściło też w Wigilię dwa orędzia – papieża i prymasa Polski. „Trybuna Ludu” – wiodący organ partii – nie dostrzegała tego, bowiem zajęta była wyłącznie swoimi sprawami, których nijak uratować się już nie dało.

Redakcja „Życia Warszawy” na pierwszej stronie: „Naszym Czytelnikom składa serdeczne życzenia spokojnych świąt”. To też był przejaw liberalizacji, bowiem w poprzednich latach składaliśmy życzenia „Przyjaciołom naszego pisma oraz wszystkim ludziom pracy w Polsce”; widocznie inni nie zasługiwali.

Od sierpnia działał NSZZ „Solidarność”, papież był Polakiem, a ludzie rozmawiali znacznie śmielej niż dawniej. Po drugiej stronie oglądaliśmy histerię władz spowodowaną niesprawnością systemu. Państwo pogrążało się w nędzy, o czym część warszawskich gazet już informowała. Inne, jak partyjna „Trybuna Ludu”, miały wciąż klapki na oczach.

Czy masz kartki?

Pozostało 95% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo