Katowicka delegatura Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznała, że organizatorzy spływu Dunajcem łamią zakaz ograniczania konkurencji, bo zawarli niedozwolone porozumienie cenowe.
To absurd – oburzają się flisacy. Jedyną konkurencją, jaką od lat ma ponad 500 czynnych zawodowo członków Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich (ogółem liczy ok. 900), są sąsiedzi – flisacy słowaccy. Dziś spływ do Szczawnicy ze Sromowiec Niżnych lub Wyżnych (ok. 18 km) kosztuje 42 zł, a do Krościenka (ok. 23 km) – 51 zł. Do tego trzeba dodać 4 zł za wstęp na teren parku narodowego. Bilet ulgowy jest o połowę tańszy, zniżki mają też grupy. U słowackich flisaków za spływ Dunajcem krótszą trasą (Majere – Czerwony Kalsztor – Leśnica, łącznie ok. 11 km) zapłaci się 9 euro (ok. 36 zł), a bilet dla dziecka do lat 12 to połowa tej ceny.
Według ustawy o ochronie konkurencji jeden cennik obowiązujący wszystkich flisaków jest niedopuszczalny. Cenę ma ustalać każdy z osobna.
– Jeśli wszystkie koszty poniesie pojedynczy flisak, utrzymanie takich cen nie będzie możliwe – ostrzega prezes stowarzyszenia Jan Sienkiewicz. A te koszty to np. szkolenia, utrzymanie koryta rzeki, przeglądy łodzi. Stowarzyszeniu łatwiej sobie z tym poradzić.
– Gdyby stawiany przez nas zarzut o niedozwolonym porozumieniu cenowym się potwierdził, stowarzyszeniu grozi kara finansowa do 10 proc. rocznego przychodu. Musiałoby też zaprzestać takich praktyk cenowych – mówi Maciej Fragsztajn, dyrektor katowickiej delegatury UOKiK.