„Moody's sieje popłoch" donosi „Gazeta Wyborcza". Agencja ratingowa znacząco obniżyła przedwczoraj ocenę wiarygodności kredytowej Portugalii. Innymi słowy boi się, czy rząd w Lizbonie będzie w stanie spłacać zaciągnięte i zaciągane w przyszłości długi.
Obawy Moody's rozlały się po Europie, docierając nawet do Warszawy. W efekcie zamiast spektakularnego debiutu, największy na Starym Kontynencie producent węgla koksowniczego JSW, zamiast dać sowicie zarobić inwestorom, dał im tylko nadzieję, że kiedyś może tak się stanie.
Jak można dowiedzieć się z „Rzeczpospolitej", działania agencji ratingowych, zostały ostro skrytykowane przez Komisję Europejską, o rządzie w Lizbonie nie wspominając. Między oboma tymi ośrodkami władzy powinowactwo jest zresztą mocne, bo na czele KE stoi Portugalczyk - Jose Manuel Barroso. Niezadowolenia nie kryli też inni.
– Dosyć już tych samospełniających się proroctw, które tylko komplikują sytuację krajów starających się ratować gospodarkę – grzmiał niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.
Rozumiem, że decyzja Moody's jest bolesna. Ale w ostrych reakcjach polityków jest dużo hipokryzji. Te same agencje ratingowe, które teraz ostrzegają przed ryzykiem, które może zaowocować eskalacją kryzysu finansowego, jeszcze dwa lata temu, odżegnywane były od czci i wiary za to, że przed poprzednim kryzysem niedoszacowały ryzyko bankowych spekulacji.