- Zgon mężczyzny nastąpił na skutek ucisku pętli na szyję w mechanizmie powieszenia – mówi "Rz" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej. Dodaje, że na ciele denata nie znaleziono żadnych oznak wskazujących na udział osób trzecich.
Rzecznik poinformował, że zlecono także badania toksykologiczne. - Mają one odpowiedzieć na pytanie, czy w chwili czynu Remigiusz M. był pod wpływem alkoholu czy środków odurzających. Na wyniki tych badań będziemy oczekiwać 3-4 tygodnie - powiedział. Dodał, że przeprowadzono oględziny piwnicy, w której znaleziono ciało mężczyzny. Przesłuchani w charakterze świadków zostali sąsiedzi oraz żona chorążego.
Postępowanie w sprawie śmierci chorążego Musia przejęła dzisiaj z Piaseczna Prokuratura Okręgowa w Warszawie. – Spowodowane to było dużym zainteresowaniem opinii publicznej – tłumaczy prok. Ślepokura.
Ciało chorążego Musia znalazła jego żona w sobotę o godz. 23.30 w piwnicy domu w Piasecznie, gdzie mieszkało małżeństwo. Jak ustaliła „Rz" mężczyzna wyszedł z mieszkania o 22. Żonie nie powiedział gdzie idzie. – Ona sama zeszła do piwnicy 1,5 godziny później i zobaczyła wiszącego na linie żeglarskiej męża – mówi jeden ze śledczych. W budynku nie było monitoringu.
Mimo podjętej akcji ratunkowej mężczyzna zmarł. Chorąży nie zostawił żadnego listu pożegnalnego. Jak nieoficjalnie dowiedziała się rp.pl w ostatnich tygodniach był w złym stanie psychicznym. – Nie mógł sobie poradzić, że odstawiono go na boczny tor, że musiał przejść na przedwczesną emeryturę – mówi policjant.