Przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpocznie się jutro proces w sprawie jednej z największych afer korupcyjnych III RP. Na ławie oskarżonych zasiądzie 25 byłych, ale i obecnych dyrektorów śląskich kopalń oraz szefów państwowych spółek węglowych.
– Dopóki taka osoba nie zostanie prawomocnie skazana, jest niewinna – mówi Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego. Łapówki mieli przyjmować m.in. byli szefowie tej właśnie państwowej spółki – prezes Stanisław G. i wiceprezes Stanisław L., oraz część dyrektorów jej kopalń.
Sprawa dwa lata temu zatrzęsła środowiskiem górniczym. Po postawieniu prokuratorskich zarzutów ówczesny minister gospodarki Waldemar Pawlak odwołał szefów dwóch największych spółek węglowych – Mirosława K. (Kompania Węglowa) i wspomnianego Stanisława G.
Korumpować menedżerów miała spółka z Katowic Emes Mining Service. Ujawnił to ABW współwłaściciel firmy Andrzej B. – Powodem były nieporozumienia między wspólnikami na tle finansowym – tłumaczy „Rz" Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. B. otrzymał w śledztwie status świadka koronnego.
Oprócz zeznań B. dowodem w sprawie są też notesy właścicieli spółki, w której przez lata skrupulatnie odnotowywano domniemane łapówki przy konkretnych nazwiskach – od 2 tys. zł do aż ponad pół miliona.