Tygodniki nie nadążyły w wydaniach drukowanych za ”Wprost”, który publikuje stenogramy z pasjonujących dyskusji w warszawskiej restauracji.
Hitem jest dzisiaj oczywiście tygodnik "Wprost". Na 12 stronach publikuje zapowiedziane stenogramy podsłuchanych rozmów polityków w znanej warszawskiej restauracji Sowa & Przyjaciele. Najważniejsze fragmenty są już znane od soboty i merytorycznie rzecz biorąc nie ma dzisiejszym stenogramie nic, co jeszcze bardziej pogrążałoby rząd Donalda Tuska. Są jednak szczegóły, pikantne słowa, przekleństwa i język znany bynajmniej nie z salonów. Chociażby dlatego warto przeczytać.
Rozmowa szefa NBP Marka Belki z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem jest zapewne bulwersująca ale ciekawszy dla wielu czytelników może być stenogram z rozmowy byłego ministra transportu Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, który był do niedawna generalnym inspektorem informacji finansowej. -Taśmy są kompromitujące. Czy to zamach stanu obliczony na obalenie rządu Donalda Tuska? — pyta "Wprost". To pytanie zadają sobie dzisiaj wszyscy.
Kompromitacja służb
Na tej aferze tracimy wszyscy - pisze na pierwszej stronie "Gazeta Wyborcza" dokonując egzegezy nagrań rozmowy Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki. Zdaniem gazety skandalem jest zarówno, że ani uczestnicy rozmowy w warszawskiej restauracji ani też kontrwywiad nie mieli pojęcia, że są nagrywani. Ale już w treści rozmowy gazeta dostrzega jeden skandal. Mianowicie to, że Belka stawia warunek wymiany ministra finansów, co jest politycznym nadużyciem, próbą złamania prawa i ustawy o NBP. Samo sondowanie przez szefa NBP przez ministra rządu czy bank centralny mógłby wspomóc finanse państwa nie jest, zdaniem gazety, nadużyciem. Podobnie jak wyjaśnienia Marka Belki, że NBP nie może kupować obligacji wprost od ministra finansów, ale może to robić na rynku. Co więcej, z rozmowy nie wynika, że naruszona została niezależność banku centralnego. Co więc się stało? Nic ponadto, że politycy rozmawiali w warszawskiej restauracji, a nie w gabinetach rządowych, gdzie mieliby pewność, że nie są podsłuchiwani. Cała wina spada więc na służby specjalne, które albo nie zapobiegły podsłuchom, albo też same podsłuchiwały wpływając na elitę polityczną. Gazeta pisze także, że w ubiegłym roku minister Sienkiewicz był ostrzegany, że grupa byłych funkcjonariuszy pominiętych w awansach i sfrustrowanych w służbach specjalnych bierze udział w rozpracowaniu rządu i „jeździ za ministrami". Miał to zlekceważyć.
Na taką możliwość zwraca także uwagę "Rzeczpospolita" szukając motywów, jakimi kierowali się podsłuchujący. Zdaniem gazety członkowie rządu są przekonani,że kompromitujące nagrania zostały wykonane przez służby. Nie wiadomo jednak, przez które i czyje. "Rz" zwraca uwagę, że w tak poważnym kryzysie ten rząd jeszcze nie był i nagrania z restauracji mogą przemeblować scenę polityczną. "Rz" szuka motywów całej afery nie wykluczając zemsty pominiętych w awansach borowców,a więc buntu służb specjalnych. Nie wyklucza też wewnętrznej rozgrywki w PO a także odsieczy ze strony części służb dla Aleksandra Kwaśniewskiego. "Rz" zwraca także uwagę na osobiste ambicje polityczne ministra Sienkiewicza, który marzyć miał o stanowisku szefa rządu i liczył, że fotel ten otrzyma w przyszłości w nagrodę za uratowanie budżetu dzięki umowie z Belką.