System, który PKW zamówiła na potrzeby wyborów samorządowych, zawiódł na poziomie terytorialnych komisji wyborczych. Nie pozwala na agregację danych z obwodów, więc PKW nie wykluczała w poniedziałek, że wyniki do sejmików i rad powiatów trzeba będzie przeliczać ręcznie.
Członek PKW Stanisław Zabłocki podczas konferencji prasowej odpowiedzialnością obciążył łódzką firmę Nabino, która wygrała przetarg. Jednak problemów nie byłoby, gdyby nie błędy PKW w rozpisywaniu zamówień.
Przetarg na wykonanie modułów do wyborów samorządowych został rozstrzygnięty dopiero w sierpniu. Przewidywał, że niektóre elementy będą gotowe już w połowie września, pozostałe – do 17 października. W tym terminie zwycięzca miał też przeprowadzić szkolenie dla około 200 członków komisji wyborczych. – Moja firma była przygotowana na zrealizowanie tak dużego zamówienia w tak krótkim czasie – przekonuje Maciej Cetler, wiceprezes Nabino.
Zdaniem Damiana Kowalczyka, specjalisty do spraw informatyki śledczej z Mediarecovery, termin był jednak wyjątkowo krótki. – Skala przedsięwzięcia jest duża, bo system powinien działać nie tylko w centrali PKW, ale też na terenie całego kraju. Same testy powinny trwać co najmniej miesiąc – dodaje.
Przedstawiciele branży IT nieoficjalnie mówią, że to właśnie z powodu terminów na udział w przetargu nie zdecydował się żaden z dużych graczy na rynku ani firma Pixel Technology, która dotąd dostarczała technologię PKW. Mało znana Nabino była jedynym uczestnikiem.