W kraju działają 864 fermy wielkoprzemysłowe, a zwierzęta futerkowe utrzymuje ok. 790 firm, z tego najwięcej – 165 – w Wielkopolsce. Do prowadzenia takich przemysłowych gospodarstw potrzebne jest tzw. pozwolenie zintegrowane, które każe spełnić wiele wymogów ochrony środowiska. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarła „Rzeczpospolita", wynika, że kwitnie proceder obchodzenia przepisów.
Sposób jest prosty: właściciel dzieli na papierze wielką fermę, wydzierżawiając jej część. Na przykład rolniczka mająca fermę drobiu na Pomorzu użyczyła córce jeden z kurników. Tak powstają mniejsze hodowle, podlegające mniej restrykcyjnym przepisom.
To coraz częstsza praktyka. W latach 2011–2013 kontrole tylko jednej wojewódzkiej inspekcji ochrony środowiska (w Warszawie) wykryły podział 13 ferm na 31 mniejszych. W Wielkopolsce było osiem takich przypadków. Na przykład urzędnicy wszczęli tam kontrolę fermy z 3 tys. tuczników, bo nie miała zintegrowanego pozwolenia. Nic nie wskórali, ponieważ budynki chlewni podzielono między dwóch dzierżawców i takie pozwolenie nie było potrzebne. Podział jest fikcyjny, ale dzięki niemu fermy omijają surowe wymogi. Przez to ich działalność jest bardziej uciążliwa dla ludzi i środowiska.
Zastrzeżeń jest więcej. Fermy są za rzadko kontrolowane – twierdzi NIK. Przykładowo w latach 2011–2013 Inspekcja Ochrony Środowiska sprawdziła co roku tylko mniej więcej co trzecią fermę drobiu. Jeśli już są kontrole, ujawniają mnóstwo nieprawidłowości. Odkryto je np. w co trzeciej z 61 ferm zbadanych przez inspekcję weterynaryjną: brudne budynki, zły stan sanitarny otoczenia, stłoczone w klatkach kury i poranione zwierzęta futerkowe, które trzymane w ciasnocie wzajemnie się gryzą.
Protesty mieszkańców najczęściej dotyczą ferm norek. Nie bez powodu – zamiast utylizowania szczątki zwierząt z ferm bywają wyrzucane. Kilka dni temu obdarte ze skóry zwłoki kilkudziesięciu norek znaleźli w rowie mieszkańcy Grzymysławic (Wielkopolska). Stowarzyszenie Otwarte Klatki od lat walczące o zakaz hodowli zwierząt futerkowych zawiadomiło prokuraturę.