Dzisiejsza "Rzeczpospolita" opisuje problem przechowywania w często skandalicznych warunkach archiwów tych przedsiębiorstw państwowych, które upadły w pierwszych dziesięciu latach transformacji. Dokumentów wciąż fundamentalnych bo to na ich podstawie ZUS oblicza wysokość emerytur. Okazuje się jednak, że 1700 firm, które ma za zadanie konserwację tych danych robi to nieprawidłowo czy wręcz nielegalnie. Dokumenty są więc przechowywane piwnicach, gdzie przez lata gniją, albo w innych niedopuszczalnych warunkach.
- Zgłaszają się do mnie setki osób, które nie mogą zgromadzić niezbędnych danych do wyliczenia emerytur - przyznaje posłanka PIS, prof. Józefa Hrynkiewicz.
Chyba nie mniej poważne konsekwencja ma inny skandal opisany przez "Rzeczpospolitą". Tym razem chodzi o raport NIK, który pokazuje, jakie wiele nieprawidłowości pojawia się przy ocenie wyników egzaminów maturalnych czy gimnazjalnych przez firmy zewnętrzne pracujące na zlecenie MEN. Okazuje się, że gdy w latach 2009-2013 10 tys. uczniów wystąpiło z wnioskiem o ponowne sprawdzenie ich prac, aż w 1/4 przypadków zmieniono ocenę! Jeśli założyć, że podobne są proporcje dla prac, które nigdy nie zostaną sprawdzone ponownie, problem przybiera proporcje wręcz szokujące.
Ale mimo tych bardzo poważnych przykładów słabości naszego państwa, kraj się rozwija. A to przede wszystkim za sprawą prywatnych firm, których skuteczność jest już coraz bliższa tej w zachodniej Europie. Jak zauważa "Rzeczpospolita" na stronach gospodarczych, wydajność polskiego pracownika już w 2013 r. wynosiła 74,3 proc. średniej Unii, więcej, niż u naszych najważniejszych konkurentów z regionu jakimi są Czesi i Węgrzy ale także już niemal tyle, co w Portugalii (76,7 proc.). Co prawda w ub.r. tempo wzrostu wydajności nieco zmalało (do 0,9 proc.) ale to dlatego, że przedsiębiorcy zdecydowali się zatrudnić więcej pracowników.
"Gazeta Wyborcza" przypomina jednak, że w kapitalizmie Polacy wciąż czują się jednak nieco jak nowicjusze. Okazuje się bowiem, że po ćwierć wieku stałego bombardowania reklamami w telewizji czy radiu, nadal jesteśmy na nie niezwykle podatni. To zdaniem gazety jedna z najważniejszych przyczyn, dla której nasz kraj wysunął się już na szóste miejsc w Unii pod względem pieniędzy, jakie wydaje statystyczny obywatel na leki. W ub.r. przeznaczyliśmy już na ten cel 27,3 mld zł, o 3,3 mld więcej, niż rok wcześniej. Czyli mniej więcej tyle, ile wynosi budżet obrony państwa. Koncerny farmaceutyczne czując, jak podatne na ich przekaz jest polskie społeczeństwo, przeznaczają już na reklamę więcej, niż jakakolwiek branża, w tym banki i telekomy. To już 871 mln zł, o 9 proc. więcej, niż rok wcześniej.