Rozpoczęło się śledztwo w polskim wątku afery Panama Papers. – Wszczęto je w sprawie podejrzenia prania pieniędzy przez polskich obywateli w rajach podatkowych. Jest na wstępnym etapie – mówi „Rzeczpospolitej" Włodzimierz Burkacki, szef Mazowieckiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
Z dokumentów, które wyciekły z kancelarii Mossack Fonseca w Panamie wynika, że założyła ona ok. 200 tys. firm, by pomagać klientom np. unikać podatków i prać pieniądze. Z Polaków spółki w raju mieli posiadać były prezydent stolicy Paweł Piskorski oraz biznesmeni Mariusz Walter i Marek Profus. Wszyscy zapewniają, że nie naruszyli prawa.
Prokuratura nie ujawnia strategii śledztwa, jednak jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej", planuje szeroko zakrojone działania. Śledczy przede wszystkim muszą zdobyć materiały źródłowe. – Trzeba rozważyć, czy wystąpić o nie do Panamy, która prowadzi własne śledztwo, czy je kupić, jak to zrobił np. rząd Niemiec – mówi nam jeden z prokuratorów.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski uważa, że pierwszym krokiem powinno być wystąpienie o ich przekazanie. To, że opcja kupna wchodzi jednak w grę, przyznał ostatnio „Wyborczej" Wiesław Jasiński, generalny inspektor informacji finansowej.
W planach jest też prześwietlanie dochodów i majątku osób wskazanych w dokumentach: w tym kontrole skarbowe, analiza transakcji biznesowych i przepływów na kontach bankowych.