Memches: Nowa poprawność polityczna

Rodziny wielodzietne to nie „święte krowy"

Aktualizacja: 05.05.2016 06:53 Publikacja: 03.05.2016 18:48

Memches: Nowa poprawność polityczna

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Kilka dni temu posprzeczałem się z moim znajomym o stosunek do rodzin wielodzietnych. Ów człowiek przywołał wypowiedź pewnego ojca piątki dzieci, który mu się pochwalił, że dzięki programowi 500+ będzie teraz wódkę popijał colą, a nie kranówą. Nie będę krył, że zawsze, kiedy słyszę lub czytam takie dowcipy, wywołują one we mnie oburzenie, gdyż powielają najgorsze stereotypy wielodzietności.

Tymczasem mój znajomy wielce się zdziwił, że tak emocjonalnie zareagowałem na jego żart. Kierował się przecież zupełnie innymi intencjami niż, chcąc nie chcąc, mu przypisałem. A do mnie dotarło, że ulegam nowemu typowi poprawności politycznej.

Program 500+ może budzić kontrowersje, jeśli chodzi o jego mechanizmy ekonomiczne czy kryterium decydujące o tym, kto ma otrzymywać takie wsparcie. Niemniej jednego nie można tej inicjatywie odmówić – stanowi ona świadectwo tego, że państwo polskie postanowiło bardzo mocno dowartościować trud wychowawczy rodziców, pomagając im w wymierny sposób w ich codziennych zmaganiach.

Bo przecież sytuacja wielodzietnej rodziny, która w dodatku ma tylko jednego żywiciela, różni się od sytuacji na przykład singla. Tu – z naturalnych powodów – nie ma równych szans na osiągnięcie godnego poziomu życia. Oczywiście w tym miejscu może paść argument, że to, iż ktoś wychowuje mnóstwo pociech, jest zmartwieniem wyłącznie tego kogoś. Ale takie opinie może formułować tylko jakiś aspołeczny nihilista. Nie chce on zdawać sobie sprawy między innymi z tego, kto będzie go utrzymywał na starość. Z punktu widzenia aspołecznego nihilisty rzeczywiście konieczność troski warstwy rządzącej o przyszłość narodu, o jakość życia kolejnych pokoleń Polaków jest ideologicznym fantazmatem.

Jak się jednak okazuje, taki karykaturalny indywidualizm jest wielu osobom nad Wisłą bliski. Warto tu przypomnieć opublikowany kilka miesięcy temu na łamach „Gazety Wyborczej" tekst Wojciecha Kuczoka będący swoistym manifestem aspołecznego nihilizmu. „PiS – czytamy tam – do nieuków dotarł najkrótszą drogą – obiecując po pięć stów miesięcznie na nową flaszkę w nagrodę za osiągnięcia prokreacyjne".

Czy jednak powielające obrzydliwe stereotypy brednie Kuczoka mają nam przesłonić to, iż również wśród rodzin wielodzietnych zdarzają się patologie? To pytanie jest retoryczne. A zarazem powinno nam uświadomić, że oburzanie się po prawej stronie na kąśliwe uwagi pod adresem wielodzietności może przybierać formę poprawności politycznej.

Obecna polityka prorodzinna państwa polskiego jest rodzajem akcji afirmatywnej. Posunę się więc do dość ryzykownego porównania – w przypadku programu 500+ mamy do czynienia z przedsięwzięciem, które przypomina – chociaż rzecz jasna tylko pod pewnymi względami – programy wyrównywania przez państwo szans ludności czarnej w edukacji i karierze zawodowej w USA w latach 60. ubiegłego wieku.

Z upływem czasu w amerykańskim życiu publicznym na polu kultury szereg zwycięstw odniosła lewica. W rezultacie Murzyni stali się „świętymi krowami". Oceniając negatywnie ich styl bycia, łatwo się narazić na oskarżenie o rasizm. Można się więc zastanawiać, czy jeśli w Polsce dominować będzie na polu kultury prawica, podobnie się nie stanie z rodzinami wielodzietnymi.

Tymczasem każda polityczna poprawność jest zabójcza dla debaty publicznej. Chcę żyć w kraju, w którym takie tematy jak nadreprezentacja Żydów w ruchu komunistycznym czy zjawisko pedofilii wśród homoseksualistów nie będą tabu. A jeśli tak, to i rodziny wielodzietne – szczególnie, gdy tak bardzo, jak w tym roku, pochyliło się nad ich problemami państwo polskie – nie powinny być „świętymi krowami".

Kilka dni temu posprzeczałem się z moim znajomym o stosunek do rodzin wielodzietnych. Ów człowiek przywołał wypowiedź pewnego ojca piątki dzieci, który mu się pochwalił, że dzięki programowi 500+ będzie teraz wódkę popijał colą, a nie kranówą. Nie będę krył, że zawsze, kiedy słyszę lub czytam takie dowcipy, wywołują one we mnie oburzenie, gdyż powielają najgorsze stereotypy wielodzietności.

Tymczasem mój znajomy wielce się zdziwił, że tak emocjonalnie zareagowałem na jego żart. Kierował się przecież zupełnie innymi intencjami niż, chcąc nie chcąc, mu przypisałem. A do mnie dotarło, że ulegam nowemu typowi poprawności politycznej.

Pozostało 82% artykułu
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO