- Wyraziłem prezydentowi Dudzie nasze zaniepokojeni związane z pewnymi działaniami i impasem w zakresie Trybunału Konstytucyjnego. Praworządność, niezależna władza sądownicza i wolna prasa - to są wartości, na których Stanom Zjednoczonym bardzo zależy, to są wartości, które leżą u sedna naszego sojuszu - powiedział amerykański przywódca.
Ale jednocześnie przyznał, że "zdaje sobie sprawę z tego, że parlament pracuje nad ustawą, która ma regulować tę sprawę" i "jako przyjaciel i sojusznik wzywam wszystkie strony, aby wspierały instytucje demokratyczne". To był więc także apel do dzisiejszej opozycji, która rozpoczęła spór o Trybunał, a dziś, zdaniem zachodnich dyplomatów, dla bieżących interesów politycznych odrzuca w tej sprawie wszelki kompromis.
Ważniejsze jest jednak, że deklaracja Baracka Obamy nie wpływa na decyzję o największym zaangażowaniu wojskowym Stanów Zjednoczonych w Polsce, od czasu przyjęcia naszego kraju do NATO 17 lat temu. Poza ciężką amerykańską brygadą, która będzie poruszać się po Europie Środkowej oraz magazynami broni ulokowanymi przez Amerykanów w polskich garnizonach, Waszyngton wyśle batalion, który będzie "trwale" obecny na terenie kraju, choć na zasadzie rotacyjnej.
Karen Donfried, do 2014 r. główna doradczyni ds. europejskich prezydenta Obamy, tłumaczy "Rzeczpospolitej": po Brexicie Polska, kraj zdecydowanie popierający integrację, nabrała jeszcze większego znaczenia dla Ameryki bo przecież Stany Zjednoczone wspierały projekt budowy zjednoczonej i wolnej od 70 lat. Polska jest symbolem sukcesu, i chcemy, aby tak pozostało - dodaje.
W piątek wieczorem z szefem polskiego MSZ spotka się sekretarz stanu John Kerry. Amerykanie do tego czas chcą przynajmniej przynajmniej wstępnie ocenić projekt nowej ustawy o Trybunale.