Rzeczpospolita: Z badań wynika, że w 2017 r. sprzedano w Polsce 21 mln opakowań leków przeciwdepresyjnych, o 5 proc. więcej niż w 2016 r. Dlaczego przyjmujemy coraz więcej tego typu leków?
Sławomir Murawiec: Trend ten obserwujemy od dziesięcioleci, jeszcze 15–20 lat temu sprzedawano ok. miliona opakowań rocznie. Wynika to m.in. z tego, że leki, które zaliczamy do przeciwdepresyjnych, są stosowane przy wielu zaburzeniach i problemach zdrowotnych. Nie tylko w przypadku depresji, ale także przy zaburzeniach lękowych czy przy zespole jelita drażliwego. Łącznie wyróżnia się ok. 40 wskazań. Tak więc wyniki sprzedaży leków nie pokazują liczby osób z depresją.
Szerokie zastosowanie jest jedyną przyczyną?
Nie, stosowanie leków często ma podłoże cywilizacyjne. Mam na myśli m.in. zaburzenia adaptacyjne, występujące u osób, które nie radzą sobie z różnego rodzaju sytuacjami życiowymi, takimi jak utrata pracy, rozpad związku, presja w pracy czy ogólnie presja związania z życiem i wyzwaniami cywilizacyjnymi.
Leki nie są czasami stosowane na wyrost? Na przykład w przypadku wypalenia zawodowego nie ma innych rozwiązań – choćby zmiana pracy, urlop?