Bohaterowi afery FOZZ – największej w III RP – marzy się wcześniejsze wyjście z więzienia za dobre sprawowanie. Spędził w nim już około ośmiu lat.
Ale prokuratura nie wierzy w jego resocjalizację. Chce, by Grzegorz Żemek siedział dłużej niż 12 lat. Taką łączną karę za kilka przestępstw orzekł w styczniu tego roku warszawski sąd. Prokuratura właśnie wniosła apelację na jego niekorzyść. – Żemek pomimo upływu lat nie naprawił szkody, jaką popełnił swoim zachowaniem – twierdzi warszawski prokurator Stanisław Wieśniakowski, który sporządził apelację.
A szkoda jest gigantyczna: z odsetkami niemal 200 mln zł. Gdy w 2005 r. zapadł wyrok w aferze FOZZ, sąd nakazał Żemkowi ją naprawić, czyli zwrócić Skarbowi Państwa zagarnięte i roztrwonione sumy.
Dotąd jego majątek pozostał jednak nienaruszony – komornikom nie udało się sprzedać żadnej z wartościowych nieruchomości aferzysty. Ani 12-hektarowej posiadłości w Korzeniówce pod Piasecznem z 400-metrową rezydencją i innymi budynkami, ani wartego ok. 850 tys. zł segmentu na Stegnach w Warszawie, ani kilkudziesięciometrowego mieszkania.
„Rz” poznała treść apelacji. Oskarżyciel łamie w niej obraz skazanego – przykładnego więźnia, który już odpokutował za przestępstwa. W przemianę Żemka nie wierzy i wytyka mu „brak szacunku dla prawa”.