Trzy dni przed wyborami partie walczące o zwycięstwo wytoczyły ciężką artylerię. PiS zaatakowało Platformę z dwóch stron – Centralne Biuro Antykorupcyjne upubliczniło nagrania, na których posłanka PO Beata Sawicka mówiła o łapówce. Ponadto sztab PiS oskarżył PO o zamiar sprywatyzowania szpitali po dojściu do władzy.
W odpowiedzi Julia Pitera z PO oświadczyła, że przed kilku laty obecny premier Jarosław Kaczyński chciał "kupić" jej głos w zamian za rezygnację z apelacji w sprawie, którą Pitera wygrała w pierwszej instancji.
Wymiana ciosów między PO i PiS nie zmieniła jednak układu sił na scenie politycznej. Na czele naszego sondażu ciągle utrzymuje się Platforma Obywatelska z 30-procentowym poparciem. Ale PiS depcze jej po piętach. Na partię Jarosława Kaczyńskiego chciało wczoraj głosować 27 proc. pytanych.
Polskie wybory są specyficzne, zwykle co dziesiąty wyborca jeszcze w dniu głosowania nie wie, kogo poprze – mówi politolog Marek Migalski . – A to znaczy, że prawie 1,5 mln ludzi podejmuje decyzję bezpośrednio przy urnie. Jego zdaniem ostatni tydzień kampanii jest bardzo ważny. – Kto lepiej zapisze się w pamięci wyborców szokującą informacją lub ciekawym spotem, ten wygra – przewiduje Migalski.
Z sondażu GfK Polonia wynika też, że co dziesiąty Polak chce oddać głos na koalicję Lewica i Demokraci. Takie samo poparcie ma PSL. – Ostatnie dwa tygodnie nie były korzystne dla lewicy, wpadki Aleksandra Kwaśniewskiego spowodowały, że ludzie wstydzą się przyznać do popierania tej formacji – ocenia politolog.