Komenda Główna Policji ogłosiła w kwietniu przetarg na dostawę 5,7 tys. sztuk broni dla policji oraz Straży Granicznej. Specyfikacja została przygotowana na podstawie opinii policjantów. Pistolet miał mieć m. in.: co najmniej 15 nabojów w magazynku, szkielet z lekkiego tworzywa sztucznego, możliwość bezpiecznego przenoszenia pistoletu z nabojem w komorze nabojowej. Kabura miała być z jednym zatrzaskiem, by policjant szybko mógł wyciągnąć broń.
Ofertę złożyło pięć firm, m.in. radomski Łucznik z grupy Bumar, który zaproponował Walthera P99. Komisja pierwszy raz obradowała 20 lipca. Wówczas jedną firmę zdyskwalifikowała, a oferty czterech pozostałych odrzuciła. W raporcie zaproponowała unieważnienie całego przetargu. Jednak nie zgodziła się na to dyrektor biura finansów KGP Eliza Wójcik. Nakazała ponownie ocenić oferty.
Tydzień później, 27 lipca, komisja zebrała się jeszcze raz. Jednak tym razem skład się zmienił. Ówczesny zastępca szefa Centralnego Biura Śledczego Maciej Stańczyk (dziś dyrektor biura) decyzją z 27 lipca wprowadził do składu dwóch nowych członków: funkcjonariuszy CBŚ. Ta nagła zmiana składu spowodowała, że trzech członków komisji (dwóch ze Straży Granicznej i jedna osoba z policji) wstrzymało się od głosu.
Dlaczego? Funkcjonariusze SG Sylwester Rolicki i Tomasz Niecko nie chcieli rozmawiać z nami na ten temat. Inna osoba wchodząca w skład komisji, która wstrzymała się od głosu, Edyta Miros z KGP, tłumaczyła w protokole poprzetargowym, że miała odmienne zdanie co do wyboru najlepszej oferty. Bez tych głosów komisja wybrała firmę Cenzin z pistoletami Glock. Wartość umowy opiewa na prawie 8 milionów złotych.
Wyniki przetargu ogłosił dziennikarzom ówczesny wiceszef resortu Zbigniew Rau. Polska Agencja Prasowa nadała pierwszą depeszę na ten temat o godzinie 12.21.Tymczasem Marek Wróblewski, wicedyrektor zaopatrzenia w Bumarze, twierdzi, że o tej godzinie trwały jeszcze obrady komisji przetargowej. – Zakończyły się dopiero o 17 – dodaje.