Po raz pierwszy od 18 lat Nagrody Kisiela najprawdopodobniej nie zostaną przyznane. Były one rozdawane co roku pod patronatem tygodnika “Wprost” w trzech kategoriach: polityk, publicysta i przedsiębiorca. Przez dwa pierwsze lata nagrody swojego imienia przyznał sam Stefan Kisielewski. Później robiła to kapituła złożona z laureatów tej nagrody. Teraz 25 członków kapituły uznało, że nagrodom nie powinno patronować “Wprost”. A to oznacza, że w tym roku najprawdopodobniej nie będą one wręczone.
Lech Wałęsa, Jan Krzysztof Bielecki, Władysław Bartoszewski, Leszek Balcerowicz, Tomasz Lis oraz inni laureaci wystosowali specjalny list, w którym tłumaczą swoją decyzję. – Uznaliśmy, że pewna formuła się wyczerpała – mówi Tomasz Wołek, który przedstawił list na sobotnim posiedzeniu kapituły.
– Wielu jej członków jest przeciwnych temu, co pisze “Wprost”. Według nich duch wielu publikacji tygodnika nie jest zgodny z ideami, które wyznawał Stefan Kisielewski. Stąd patronat “Wprost” ich uwierał. Dlatego uznaliśmy, że byłoby lepiej, gdyby nagrody przyznawała specjalnie powołana fundacja. Chcemy ją założyć do końca tego roku i w przyszłym już przyznać te nagrody. Równocześnie dziękujemy “Wprost” za tyle lat współpracy – dodaje Wołek.
Ze stanowiskiem grupy 25 nie zgadza się Maciej Rybiński, laureat nagrody z 2002 roku. – Nie rozumiem, o co tym ludziom chodzi. Po co mieszać postać Kisielewskiego do obecnych sporów politycznych. Podczas obrad kapituły doszło do ostrej wymiany zdań między nim a Janem Krzysztofem Bieleckim. – Pozwoliłem sobie zadać pytanie, co mają wspólnego publikacje we “Wprost” z przyznawaniem nagród przez kapitułę. Na co pan premier stwierdził, że ja i tak tego nie zrozumiem – relacjonuje posiedzenie Rybiński, który w ramach protestu opuścił obrady kapituły. Również inny jej członek Janusz Korwin-Mikke nie zgadza się z postępowaniem grupy 25.
– Nie znam prawdziwej motywacji tych osób. W większości są to ludzie, z którymi nie jest mi po drodze, ale są tam też osoby bardzo przyzwoite – mówi. – Same obrady były bardzo dziwne. Obie strony przez pół godziny zachowywały się tak, jakby nic się nie działo, a potem nagle doszło do protestu i obrady zostały przerwane – opowiada honorowy prezes UPR. – Jestem pewny, że jeśli Kisiel to widzi, pokłada się ze śmiechu. Syn Stefana Kisielewskiego Jerzy nie chce się opowiadać po żadnej ze stron. – Ja nie mam prawa głosu w kapitule, uczestniczę w jej pracach tylko jako członek honorowy – mówi. – Zależy mi jednak, żeby same nagrody przetrwały w tej czy innej formie, bo to było bardzo cenne przedsięwzięcie.