Zakon PC przejmuje władzę

Prezes Jarosław Kaczyński otacza się ludźmi, którzy szkodzą partii i państwu – mówi „Rzeczpospolitej” Kazimierz Marcinkiewicz, były Premier.

Aktualizacja: 10.12.2007 12:01 Publikacja: 09.12.2007 19:50

Zakon PC przejmuje władzę

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Kiedy wróci pan do Polski?

Kazimierz Marcinkiewicz, były premier: Zakładałem, że stanie się to latem 2009 roku.

To nie pomoże pan rządowi w przygotowaniach do Euro 2012?

Nie mówię: nie. Będąc w Londynie, mogę wspierać rząd, doradzać mu. Podobnie jak inne osoby, które kochają piłkę – Jan Krzysztof Bielecki, Jerzy Buzek, Zbigniew Boniek, Jan Tomaszewski. Możemy wspomóc rząd w działaniach, i to nie tylko promocyjnych.

Rola swoistego ambasadora Euro 2012 była tą propozycją, jaką panu złożył premier Donald Tusk?

Tak. To nie jest jeszcze decyzja ani konkretna propozycja, ale wspólnie zastanawialiśmy się w szerszym gronie, jak powinno wyglądać wykorzystanie tych mistrzostw do promocji Polski i jak wykorzystać europejskie doświadczenia.

W Platformie znajduje pan lepszych partnerów do rozmowy niż w PiS?

Na temat sportu na pewno. Tu zrozumienie większości liderów jest dużo większe.

A pomaga pan kolegom z PiS?

Mam przyjaciół i znajomych w PiS, z wieloma utrzymuję stały kontakt. Ale zdaję sobie sprawę, że po moim wystąpieniu z partii utrzymywanie bliskich kontaktów nie jest łatwe. Tym bardziej że wiele środowisk PiS liczyło na moje zaangażowanie i takie działania, które modernizowałyby to ugrupowanie.

Pomoże pan Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu i Pawłowi Zalewskiemu odnaleźć się w rzeczywistości poza-PiS-owskiej, jeżeli zostaną z partii wyrzuceni?

Chciałbym, by nie zostali usunięci z PiS.

Rozumie pan ich postulat reformy PiS?

Oczywiście! W PiS zawsze podejmowało się decyzje podczas obrad Komitetu Politycznego. Dochodziło do burzliwych dyskusji, czasem nawet do ostrych kłótni. Ale cały czas był twórczy ferment. I to nie była dyskusja pomiędzy Kaczyńskim a Przemysławem Gosiewskim, Markiem Kuchcińskim, Jolantą Szczypińską. Tylko pomiędzy prezesem a nami, zażarcie uczestniczyli w niej Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski, Marek Jurek i Jerzy Polaczek. Później to się zmieniło. Posiedzenia komitetu były coraz rzadsze i sprowadzały się do wystąpień prezesa. Po prostu premier Jarosław Kaczyński wybrał inną metodę kierowania partią.

To była metoda, w której dwóch moich przyjaciół (choć jak dowiedziałem się z gazety, jeden z nich uważa się już za byłego mojego przyjaciela), czyli Adam Bielan i Michał Kamiński, ma stały dostęp do prezesa Kaczyńskiego. I to oni prowadzą dyskusje polityczne, ustalają strategię partii i wpływają na decyzje. A choć nie ponoszą odpowiedzialności, bo nie ma ich w Komitecie Politycznym, to są najważniejszymi po prezesie osobami w partii.

Czy to doprowadziło wiceprezesów do takiego kroku?

Musiało. Ale żeby była jasność: Bielan i Kamiński są mistrzami politycznego PR. Dziś w Polsce nie mają sobie równych. To nie ulega wątpliwości. Tylko że jednocześnie oni bardzo często wykorzystują tę swoją umiejętność przeciwko interesom państwa. Tak było ze sporem między prezydentem Lechem Kaczyńskim a Radosławem Sikorskim wywołanym przez Michała Kamińskiego. Na całym świecie politycy umawiają się poprzez swoje sekretariaty. Zresztą ja też, będąc premierem, nie poszedłem na spotkanie z prezydentem. I nikt o tym nie wiedział. Może dlatego, że Kamiński nie był wtedy ministrem u prezydenta. On tę historię z Sikorskim wykorzystał, by podnieść rangę prezydenta i poniżyć ministra. Ale to Polsce korzyści nie przyniosło.

Paweł Zalewski twierdzi, że w kampanii Bielan i Kamiński posunęli się za daleko, przeciągając na stronę PiS Nelly Rokitę, co doprowadziło do kryzysu w jej małżeństwie.

To są szatańskie, diabelskie pomysły Kamińskiego, z którymi ja absolutnie się nie zgadzam. Są granice w życiu publicznym. Niestety on i Bielan często je przekraczają.

Kaczyński tłumaczy, że musi zmienić styl rządzenia, bo w partii panowało rozmemłanie. Mówi, że czasem miał związane ręce i niektóre decyzje personalne blokowali pewni politycy PiS, z których zdaniem musiał się liczyć.

Są osoby, które w sprawach doboru personalnego nie powinny się wypowiadać. Niektórzy po prostu nie mają do tego ręki. Dokonana przez premiera Kaczyńskiego zamiana w MSWiA Ludwika Dorna na Janusza Kaczmarka najlepiej świadczy o „umiejętności” doboru ludzi.

Prezes mówił językiem lat 90. Rzucił śmieszny zarzut o zagrożeniu demokracji, a jeszcze miesiąc temu był premierem

Sytuacja byłych wiceprezesów jest jeszcze do uratowania?

Życzyłbym tego PiS. Środowiska konserwatywne są bardzo potrzebne Polsce. PiS przestaje jednak być partią konserwatywną, a staje się ludową. Jeśli konserwatyści będą usuwani z PiS, to ten nurt znajdzie gdzie indziej miejsce na scenie politycznej. Dziś partią liberalno-konserwatywną jest PO.

Konserwatyści z PiS pójdą do PO?

Nie wiem.

Pan przystąpi do PO?

Nie wiem. Na razie od trzech miesięcy jestem bezpartyjny i dobrze mi z tym.

A może odrodzi się Przymierze Prawicy, z którego wywodzi się pan, Ujazdowski, Zalewski, Polaczek?

Jeśli nadal polityka PiS będzie tak wyglądała jak teraz, to bardzo możliwe, że nie będzie innego wyjścia.

Zakon PC przejął władzę w PiS?

Tak. Zakon, do którego przystąpili także inni, którzy wcześniej nie należeli do PC. Zwróćmy uwagę na miniony kongres. Kaczyńskiego poparło 85 procent delegatów. Nie było więc niespodzianek. Choć może niespodzianką było wystąpienie prezesa, jak zwykle bardzo dobre, ale ponownie niezawierające odpowiedzi ani na wewnętrzne problemy PiS, ani na problemy Polski.

Przecież Kaczyński dużo miejsca poświęcił sprawom Polski.

Jak przeczytałem jego wystąpienie, doszedłem do przekonania, że prezes mówił językiem z początku lat 90. Zresztą znamienne było to przejęzyczenie, gdy pomylił PiS z PC. Nie było mowy ani o wyzwaniach, jakie stoją przed Polską, ani o Europie. Pojawił się za to tylko śmieszny zarzut o zagrożeniu demokracji. I mówił to człowiek, który jeszcze miesiąc temu był premierem, a jego brat jest prezydentem. Bardzo szanuję prezesa Kaczyńskiego, ale to śmieszne! Podobnie rzecz wygląda z pluralizmem mediów. W tej chwili połowa z nich jest w rękach PiS albo działa na rzecz tej partii. I zarzut, że wolność słowa jest zagrożona, bo nie wszystkie media, tylko połowa, są po stronie PiS, jest zupełnie niezrozumiały.

Myśli pan, że bunt części delegatów to początek fermentu w PiS?

Mam nadzieję. PiS potrzebuje dyskusji i otwarcia na nowe środowiska. Głównie na młode, polskie elity. Młodzież nie zagłosuje na partię, która posługuje się starym językiem, tylko na nowoczesność.

Wierzy pan, że Kaczyński zmieni sposób postępowania?

Jarosław Kaczyński jest wybitnym politykiem i strategiem. Dostrzeże, że w swoim myśleniu o partii, Polsce i metodach postępowania cofnął się do początku lat 90. Polska i świat poszły naprzód. Mają teraz inne problemy, a polityka i państwo mają inne instrumenty do realizacji nowych wyzwań.

Ale w opozycji może lepiej mieć silną, zwartą armię niż wiecznie rozdyskutowanych liderów?

Zgoda. Zależy, jakie się stawia cele. Jeśli uznaje się, że jest się jedynym środowiskiem, które może przynieść Polsce zbawienie, to wtedy trzeba budować armię do wojny na śmierć i życie. Ale gdy tworzy się demokratyczne, nowoczesne państwo, to trzeba mieć demokratyczną partię.

Chce pan zostać w Londynie jeszcze rok, a uzgodnił pan to z ministrem skarbu?

Tak. Przedstawiłem swoje propozycje. Dałem ministrowi skarbu – poprzedniemu Wojciechowi Jasińskiemu i teraz Aleksandrowi Gradowi – listę kilkudziesięciu prywatyzacji i przekształceń gospodarczych w Polsce, w których EBOR mógłby pomóc. Chodzi o stocznie, sektor energetyczny, ciężkiej chemii i inne przedsiębiorstwa z udziałem Skarbu Państwa. Czas, jaki mi pozostał w EBOR, moglibyśmy wykorzystać do rozwiązania wielu problemów.

To na przykład PZU. Straciliśmy tu dwa lata. W tej sprawie prowadziłem spór z ministrem Jasińskim i prezesem Kaczyńskim. Chciałem doprowadzić do porozumienia z Eureko, ale oni wybrali wojnę. Co więcej, wiceminister skarbu Paweł Szałamacha (mówiąc na marginesie, to mój wielki zawód) podejmował w tej sprawie decyzje już po przegranych przez PiS wyborach! Skutek: mamy decyzję arbitrażu i wystąpienie Eureko o ponad 8 miliardów euro odszkodowania. To więcej, niż wynosi polski roczny deficyt budżetowy. Tyle Polska może zapłacić kary za złe decyzje. Czuję niedosyt, że będąc premierem, nie powiedziałem wystarczająco mocno Jasińskiemu, Gosiewskiemu i Kaczyńskiemu, że nie mają racji. Dziś tego żałuję.

Gdyby pan powiedział, odniosłoby to jakiś efekt?

Nie. Pewnie wcześniej przestałbym być premierem.

Nowy rząd może coś z tym zrobić?

To bardzo trudna sprawa, ale ja zadeklarowałem nowemu ministrowi skarbu pomoc. Blog byłego premiera www.kmarcinkiewicz.blog.onet.pl

Rz: Kiedy wróci pan do Polski?

Kazimierz Marcinkiewicz, były premier: Zakładałem, że stanie się to latem 2009 roku.

Pozostało 99% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo