W „Gazecie Wyborczej” Andrzej Kublik odkrywa, że Platforma Obywatelska obsadza stanowisko w spółkach skarbu państwa z klucza partyjnego. Znikają prezesi wybrani w konkursach – jak były prezes Orlenu, który mimo, że był fachowcem i był ceniony w branży, ale miał tę oto wadę, że nie należał ani do PO, ani do znajomych ministra Grada – i zastępują ich działacze PO.
Tym razem zmiana objęła stanowisko prezesa PERN. Wybranego w konkursie Krzysztofa Spandowskiego zastąpił – bez konkursu – warszawski działacz Platformy Robert Soszyński,który, jak czytamy w „Wyborczej” nie ma żadnego doświadczenia w branży paliwowej”. „Minął rok i jest jak zawsze: fachowcy z konkursów przegrywają z politycznymi swojakami” – wzdycha na koniec Kublik.
Można kpić, jaki ton przybrałby redaktor Wyborczej, gdyby postępował tak inny rząd i inny minister.Zdaniom o „partyjnym zawłaszczaniu państwa” i „republice kolesi” nie byłoby pewnie końca. W wypadku Platformy i Tuska, cóż -westchnienie i smutek, że jest jak zwykle. Ale zamiast kpić, lepiej pochwalić,że Wyborcza w ogóle problem dostrzegła. Po roku rządów PO.
Tymczasem komentator „Dziennika” Piotr Gursztyn twierdzi, że „spokojny bilans prezydentury Lecha Kaczyńskiego będzie możliwy dopiero gdzieś za kilkanaście lat”. Chodzi o to, że - jak wynika z komentarza „Dziennika” - prezydent jest całkiem fajnym politykiem z dużym poczuciem humoru na swój temat, co Piotr Gursztyn zaobserwował na spotkaniu prezydenta z dziennikarzami. Lech Kaczyński opowiadał anegdoty o sobie samym „z taką swadą, że słuchacze niemal leżeli na podłodze ze śmiechu”. Potem – pisze autor - zaczęła się rozmowa na poważne tematy i m.in. dlaczego nie ratyfikował jeszcze traktatu lizbońskiego i„sposób rozmowy sprawił, że grono słuchaczy wyglądało na przekonanych”. A - jak zastrzega Gursztyn - nie było to grono dziennikarzy „kaczystowskich”. I konkluduje, że prezydent dobrze wypada na kameralnych spotkaniach, a źle, gdy„miedzy nim a odbiorcą są pośrednicy. Czyli media”.
Tego, że dopiero za kilkanaście lat można będzie bez emocji ocenić prezydenturę Kaczyńskiego, bo zmieni się stosunek większości mediów do niego, czy też dlatego, że dopiero wtedy za „spokojny bilans” jego prezydentury nie będzie już groziła łatka dziennikarza „kaczystowskiego” - komentator Dziennika jednak już nie precyzuje.