Jeśli jest szansa, by coś zrozumiał, może warto spróbować. Tym bardziej że jest to mniej kosztowne niż dodatkowy miesiąc pozbawienia wolności. Pamiętam wyrok sprzed kilku lat z Warszawy, gdy sędzia nakazał oskarżonemu o antysemicką mowę nienawiści oglądać film pt. „Cud purymowy”, wyrażając wówczas nadzieję, że może to spowoduje jakąś przemianę u oskarżonego. Nie byłbym temu przeciwny. Z nakładania takich niekonwencjonalnych obowiązków słynął amerykański sędzia Michael Cicconetti. Skazanemu za obrazę policjantów przez nazwanie ich świniami nakazał np. stanie na ulicy z prosiakiem i tabliczką: „To nie jest policjant”.
Czy na te środki można patrzeć jak na element resocjalizacji?
To chyba nie tyle resocjalizacja, ile element społecznego oddziaływania. Jest wielu skazanych, którzy nie czytali żadnych książek, nie mieli normalnego dzieciństwa, w którym bajki wprowadzają człowieka w archetypy dobra i zła. Zostali wychowani na ulicy, może więc trzeba do nich przemawiać językiem tak prostym jak w bajkach. Być może ich poziom intelektualny jest taki jak u dziecka. Ale może nie jest za późno na to, żeby zaczęli myśleć.