Mariusz J. był oskarżony o działanie w gangu okradającym stołeczne sklepy jubilerskie. Gdy wiosną tego roku sprawa zbliżała się do końca, J. omal nie doprowadził do powtórki procesu – jednego z największych w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
– Złożył pozew o zasądzenie odszkodowania za niesłuszne aresztowanie – opowiada „Rz” sędzia Rajmund Chajneta, przewodniczący wydziału VIII karnego tego sądu. W czym tkwiła pułapka? O takie odszkodowanie można się starać, gdy postępowanie jest zakończone. Wówczas roszczenie kieruje się przeciwko Skarbowi Państwa, a wniosek rozpoznaje sąd karny. Mariusz J. wystąpił z pozwem, gdy proces trwał, a o odszkodowanie pozwał konkretnego sędziego: Piotra Schaba, przewodniczącego składu, który orzekał w jego sprawie.
W wydziale cywilnym pozwowi nadano bieg. – Rzecz potraktowano mechanicznie – mówi nam jeden z sędziów. Sprawę udało się odkręcić dopiero po interwencji sędziego Chajnety. – Ostatecznie pozew Mariusza J. przekazano do naszego wydziału. Nie został uwzględniony – opowiada Chajneta. – Była to nieudana próba wyłączenia ze sprawy sędziego orzekającego.
J. został skazany, a proces, w którym było ponad 20 oskarżonych, zakończył się wyrokami.
– Pozwy cywilne przeciw prokuratorom i sędziom zdarzają się częściej niż kiedyś. To obrona przez atak – mówi poseł PiS Zbigniew Wassermann, były prokurator.