Reklama

Bunt w poprawczaku: sześciu rannych, siedmiu zatrzymanych

Ekscesy w zakładzie w Poznaniu. Wychowankowie wzniecili ogień i chcieli uciec

Publikacja: 20.08.2009 02:58

Policjanci szybko obezwładnili zbuntowanych wychowanków

Policjanci szybko obezwładnili zbuntowanych wychowanków

Foto: Fotorzepa, bartosz jankowski Bartosz Jankowski

– Oddaj, k..., klucze – usłyszał wychowawca Mariusz Cielecki, który w nocy z wtorku na środę pełnił dyżur w poznańskim zakładzie poprawczym. Po chwili dosięgło go uderzenie drewnianej pałki. Ale kluczy nie oddał.

Schował się w pokoju wychowawców i zadzwonił na policję. W tym czasie napastnik niszczył kamery wewnętrznego monitoringu, a jego koledzy ustawili w korytarzu barykadę z łóżek, krzeseł i materacy. Ktoś podłożył pod nią ogień. Po piętrze rozszedł się gęsty, gryzący dym.

W tym czasie pod budynek podjechały radiowozy. – Ściągnęliśmy z miasta około 40 funkcjonariuszy – opowiada Romuald Piecuch z komendy wojewódzkiej policji.

Mundurowi weszli do środka. Po kilku minutach buntownicy leżeli obezwładnieni na placu przed budynkiem. Do poważnych starć między policją a wychowankami nie doszło. Strażacy szybko opanowali ogień. W zajściu lekko rannych zostało sześć osób (trzech wychowanków, trzech policjantów). Dyrekcja placówki szacuje straty na przeszło 100 tys. zł.

Wychowawcy i policja szybko wyłowili z grupy pięciu prowodyrów zajść, którzy trafili do izby zatrzymań. W ciągu dnia dołączyli do nich dwaj kolejni. Na pobyt w poprawczaku zostali skazani za rozboje, kradzieże, pobicia. – To nie są grzeczni chłopcy, tacy do nas nie trafiają. Ale oni należeli do wyróżniających się w negatywnym tego słowa znaczeniu – przyznaje Sebastian Dec, wicedyrektor placówki. Grupka prawdopodobnie sterroryzowała pozostałych podopiecznych. I choć nikt nie sprecyzował żądań, sprawa wydaje się jasna – chodziło o ucie- czkę. Wychowankowie, którzy prawdopodobnie sprowokowali zajścia, wcześniej nie otrzymali przepustek albo zostali z nich cofnięci za popełnienie przestępstw. Teraz za „spowodowanie powszechnego niebezpieczeństwa pożaru” grozi im do dziesięciu lat więzienia.

Reklama
Reklama

Część zatrzymanych jest pełnoletnia. Dlaczego byli w domu poprawczym razem z nastolatkami? – Ustawa mówi, że do zakładu poprawczego trafiają osoby, które popełniły czyn karalny pomiędzy 13. a 17. rokiem życia. W placówce mogą pozostawać nawet do ukończenia 21 lat – wyjaśnia Rafał Sroka, wizytator z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

– Za część nieletnich odpowiada resort edukacji, za innych sprawiedliwości. W zakładach poprawczych nieletni siedzą z pełnoletnimi. To rodzi patologie – uważa dr Paweł Moczydłowski, socjolog, były szef więziennictwa.

Być może dojdzie do zmian w prawie. – Chodzi głównie o ograniczenie wieku wychowanków zakładów poprawczych do 18 lat – mówi Maciej Kujawski z Wydziału Informacji Ministerstwa Sprawiedliwości.

W Polsce jest 35 zakładów dla nieletnich. Jak przyznaje resort sprawiedliwości, część z nich boryka się z okresowym przeludnieniem i brakami personelu.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Raport GUS. Mazowsze starzeje się w szybkim tempie
Kraj
Wycieczki i masaże za pół miliona, czyli KPO po warszawsku
warszawa
Wygaszą Powiśle, by oglądać spadające gwiazdy. Centrum Nauki Kopernik zaprasza na deszcz Perseidów
Kraj
Miejscy wolontariusze bez ubezpieczeń? Warszawa odmawia wsparcia
Reklama
Reklama