Do zdarzenia, które zaczął badać sąd, doszło w listopadzie ubiegłego roku. Wtedy prominentni działacze zachodniopomorskiej PO, Cezary Atamańczuk, wówczas szef zarządu powiatu polickiego oraz Michał Łuczak, przewodniczący sejmiku zachodniopomorskiego, zostali zatrzymani przez policję w aucie z narkotykami, na jednej z leśnych dróg pod Szczecinem.
Obaj trafili do aresztu na 48 godzin, a moment opuszczania gmachu sądu przez polityków PO (sąd nie zgodził się na areszt tymczasowy, o co wnosiła prokuratura) pokazywały wszystkie serwisy telewizyjne w kraju.
Sprawa wywołała skandal tym większy, że okazało się, iż podczas zatrzymania obu polityków doszło do próby ucieczki przed policjantami oraz do próby skorumpowania funkcjonariuszy w zamian za odstąpienie od czynności służbowych. Policjanci mieli usłyszeć propozycję łapówki - w gotówce i w formie "załatwienia możliwości kupna gruntów na atrakcyjnych warunkach".
Postępowanie wobec Łuczaka umorzono ze względu na niską szkodliwość czynu – ówczesny przewodniczący sejmiku województwa zachodniopomorskiego przyznał się jedynie do zapalenia skręta z marihuaną. Całą winę wziął na siebie Atamańczuk i tylko on usiadł w czwartek na ławie oskarżonych. Prokuratura oskarżyła go o posiadanie 0,96 g marihuany i 56 g amfetaminy, prowadzenie auta pod wpływem tych substancji (badanie wykryły ich obecność w organizmie działacza PO) oraz próbę skorumpowania funkcjonariuszy.
Grozi mu za to do 10 lat więzienia. Podczas pierwszej rozprawy przed Sądem Rejonowym w Szczecinie Atamańczuk przyznał się jedynie do posiadania i spożywania narkotyków (zeznał, że w dniu, kiedy go zatrzymano, „wypalił 7 skrętów”). Pozostałe zarzuty odrzucił, twierdząc m.in., że uciekał w obawie przed nieznanymi mężczyznami, bo nie wiedział, że to policjanci.