Dziś w Sejmie każdy zainteresowany będzie mógł wyrazić opinię o projekcie ustawy medialnej. Pod warunkiem, że w odpowiednim terminie zgłosił chęć udziału w tzw. wysłuchaniu publicznym, czyli otwartym dla obywateli posiedzeniu Sejmowej Komisji Kultury. Głosu nie będzie mogła zabrać m.in. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, jej wniosek wpłynął zbyt późno.
– Jesteśmy zdziwieni tą procedurą. Nie było dostatecznie nagłośnionej informacji, że takie wnioski trzeba składać – mówi Witold Kołodziejski, szef KRRiT, która w obecnym składzie wkrótce przestanie istnieć. Podkreśla, że dotąd przedstawiciele Krajowej Rady mogli bez ograniczeń przychodzić na posiedzenia Komisji Kultury. Wysłał w tej sprawie pismo do szefowej komisji Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO). Ta rozkłada ręce. – Jest odpowiednia procedura, konkretne terminy, nie ja za nie odpowiadam – mówi.
Anna Streżyńska, szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, też chętnie by wzięła udział w wysłuchaniu. Ale UKE o nim nie wiedziało, więc się nie zgłosiło. – Organy państwa powinny być z automatu zaproszone na takie posiedzenie, a nie ubiegać się o to – mówi.
Śledzińska-Katarasińska zaznacza, że wysłuchanie publiczne jest adresowane przede wszystkim do zwykłych obywateli, a instytucje publiczne mogą zabierać głos podczas normalnych posiedzeń komisji. – Krajowa Rada to zrobiła, mamy jej dwie opinie – przypomina.
Podkreśla, że podczas wysłuchania można będzie mówić tylko o tym, co jest ściśle związane z projektem PO. A ten zakłada m.in. natychmiastowe rozwiązanie obecnych rad nadzorczych mediów publicznych. Członkowie nowych rad byliby wybierani w konkursach przez KRRiT i wskazywani przez ministrów.