- Po dziesięciu latach lojalnej pracy dla PO prędzej spodziewałem się nagrody niż kary. Ale widać taka była wola premiera, żebym nie był twarzą PO w tych wyborach - komentuje decyzję zarządu krajowego PO Krzysztof Łątka, były asystent Palikota, obecnie dyrektor w lubelskim ratuszu. We wtorek wieczorem władze Platformy zdecydowały o skreśleniu go z listy wyborczej do sejmiku województwa lubelskiego. Powodów tej decyzji Łątka nie poznał. - Widocznie wielu wrogów Janusza Palikota i moich osobistych było u boku premiera - spekuluje sam zainteresowany.
Łątka to jeden z głównych bohaterów - ujawnionych w ubiegłym roku przez "Rz" - kulisów finansowania kampanii wyborczej PO w 2005 roku (według ustaleń prokuratury przez podstawione osoby miał wpłacić na kampanię ponad 80 tys. zł, choć zgodnie z prawem mógł wesprzeć partię kwotą niewiele przekraczającą 20 tys. zł).
Los Łątki podzielił inny działacz PO związany z Palikotem, Marek Flasiński, który jest obecnie członkiem zarządu województwa lubelskiego. Flasiński podpadł ze względu na kontrowersje dotyczące przyznania przez podległą mu agencję 1,3 mln zł unijnej dotacji dla spółki jego żony.
- Donald Tusk chce utrzymać PO w absolutnej czystości. Dał jasny sygnał, że polityk PO musi być jak żona Cezara: poza wszelkimi podejrzeniami - mówi Piotr Sawicki z zarządu lubelskiej PO.
- To prawdziwy pogrom i znak, że dla ludzi Palikota nie ma miejsca na listach PO - twierdzi natomiast jeden z działaczy lubelskiej PO. Przykładem ma być skreślenie z listy do sejmiku także Krzysztofa Kamińskiego, dawnego działacza SKL i byłego posła. Wyraźny sygnał otrzymał też jeszcze jeden zwolennik Palikota, Paweł Bryłowski, który w jednym z okręgów miał startować z pierwszego miejsca listy PO do rady miasta w Lublinie. Po korekcie centrali trafił na ostatnią lokatę.