Odpowiedzialny za stan PKP minister Cezary Grabarczyk tak śmiało mówił o odebraniu prezesom kolejowych spółek nagród rocznych (których ponoć w tym roku nie ma), że być może nie kłamał, ale zwyczajnie sądził, że na takich stanowiskach, w tym układzie, nagrody muszą mieć. Ot cała filozofia, o której nieopatrznie chlapnął.
Są trzy możliwości: albo w spółkach podległych ministrowi są nagrody dla prezesów (pod taką czy inną nazwą) i wtedy mówił prawdę, a tylko z jakichś powodów z tego się wycofuje, albo nagród nie ma. I tu znów są dwie możliwości: albo o tym wiedział — wtedy oszukiwał miliony telewidzów - albo nie widział i blefował, ale tym razem sprawdzono. Ciekawe, jak tę ściemę oceni premier Tusk, który na ma decydować o dymisji ministra.
„Dość poniżania pasażerów”, żądamy odszkodowań za chaos na kolei — pisze poniedziałkowy „Fakt” i pokazuje zdjęcie uśmiechniętego Grabarczyka z uśmiechniętym premierem, dodając: „mimo koszmarnego bałaganu na kolei minister infrastruktury nie traci dobrego humoru. Oj, chyba minister zastanie na stanowisku”.
— „Wykoleić Grabarczyka rzecz niełatwa” to tytuł z „Gazety Wyborczej”. Dlaczego, według „GW”, gdy pojawiły się pierwsze informacje, że tysiące podróżujących koleją nie może dotrzeć do celu, marszałek Schetyna namawiał premiera, żeby zdymisjonował ministra, bo sprawa zaszkodzi rządowi? Ale minister ma też wpływowych obrońców. W PO mówią o nim „Czaruś”, i nie jest to tylko skrót od imienia, ale też aluzja do stylu uprawiania polityki.
W „Rzeczpospolitej” polecam temat tylko pozornie nie związany z klapą na kolei. „Wydajemy 5 miliardów złotych na pięć trawników otoczonych betonem. Stadiony to pomniki ludzkiej pychy i głupoty, których koszt utrzymania pozostawiamy następnym pokoleniom. Przeklną nas — to słowa byłego ministra skarbu państwa Andrzeja Mikosza z rozmowy z Antonim Trzmielem ([link=http://www.rp.pl/artykul/581383_Mikosz--Polska-wielkiej-katastrofy.html]„Jedna wielka katastrofa”[/link]).