– Są wręcz idealni do tego, by być obiektem medialnej telenoweli. Młodzi, bogaci, mający znanych rodziców. Aż dziw bierze, że media zainteresowały się ich życiem tak późno – mówi o Marcie Kaczyńskiej-Dubienieckiej i jej mężu Marcinie dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Do tego w ich życiu nie brakuje tajemnic, a to tylko podsyca zainteresowanie. Trudno się dziwić, że dzisiaj ich sprawy nie schodzą z łamów nie tylko prasy kolorowej, ale też poważnej.
W tabloidzie z laurką
O Marcie i Marcinie zrobiło się głośno po tragicznej śmierci rodziców Marty – Lecha i Marii Kaczyńskich – w katastrofie smoleńskiej. Wówczas media zwróciły na nich uwagę, opisując tragedie rodziny prezydenckiej. Jednak sami też nie stronili od kolorowych gazet. Wywiady i sesje zdjęciowe m. in. dla "Gali" i "Vivy", w których opowiadali o tym, jak się poznali i czy chcą się angażować w politykę, to tylko niektóre przykłady.
Odtąd stali się jednymi z głównych bohaterów tabloidów. "Fakt" informował, że Marta odwiedziła grób rodziców na Wawelu i przyniosła laurkę namalowaną przez wnuczki. "Super Express", że Marcin mieszka wraz żoną w Pałacu Prezydenckim i zabiera rodzinę do pobliskiej restauracji itd.
Wkrótce parą zainteresowały się inne media. Wszystko za sprawą spekulacji o politycznych ambicjach czy to Marty, czy Marcina. Zresztą Dubieniecki sam to zainteresowanie podsycał, wypowiadając się chętnie na tematy związane z katastrofą smoleńską czy polityką PiS. Atakował m.in. posłankę Jolantę Szczypińską. Domagał się też pierwszego miejsca dla żony na listach do Sejmu.
– Nie ma takiego prawa, żeby jej odmówić. Marta Kaczyńska powinna dostać jedynkę, jeśli by tylko tego zapragnęła, i wszystko, co jest jej potrzebne. W PiS nie może być dyskusji, czy Marcie Kaczyńskiej należy się miejsce na listach czy nie – mówił w wywiadzie dla portalu Onet.pl. O politycznych ambicjach Dubienieckiego pisały m.in. "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita".