Z afery hazardowej, którą jesienią 2009 r. ujawniło Centralne Biuro Antykorupcyjne, a opisała „Rz", jej bohaterowie wyszli obronną ręką. Dwaj prominentni politycy PO – były szef jej Klubu Parlamentarnego Zbigniew Chlebowski i były minister sportu Mirosław Drzewiecki – choć ujawniono ich gorszące kontakty z biznesmenami od hazardu, nie usłyszeli zarzutów.
– Prokurator musi w sposób kategoryczny udowodnić stawiany zarzut – tłumaczył Arkadiusz Buśkiewicz, jeden z prowadzących sprawę w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
W kluczowych wątkach śledczy uznali, że brak jest dowodów przestępstwa, w dwóch innych, że go w ogóle nie było.
Nie było korupcji?
W skromnym, dwuosobowym składzie śledczy wyjaśniali, dlaczego tak zakończyli postępowanie. – Decyzja została podjęta w oparciu o materiał dowodowy zgromadzony w 18 tomach akt głównych, 35 tomach załączników, 12 tomach akt niejawnych i w obszernym materiale z przebiegu procesu legislacyjnego – wyliczała rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska.
Śledztwo wszczęto w 2009 r. i badano w nim cztery wątki. W dwóch kluczowych chodziło o ustalenie, czy Chlebowski i Drzewiecki podjęli się pośrednictwa w korzystnym dla branży hazardowej załatwieniu sprawy dopłat, powołując się na wpływy w instytucjach państwowych, i czy za takim pośrednictwem mogła kryć się korzyść majątkowa lub osobista. Śledczy badali też, czy biznesmeni Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek coś proponowali politykom za zablokowanie dopłat.