Rafał Rogalski, pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, kilka dni temu powiedział mediom, że chce, by prokuratura sprawdziła, czy przed katastrofą Tu-154 Rosjanie mogli rozpylić w powietrzu hel. Jak tłumaczył, to mogłoby wyjaśnić obecność mgły w Smoleńsku.
„Rz" zapytała kilku znanych fizyków, co sądzą o takiej możliwości. – To absolutna bzdura – stwierdził prof. Krzysztof Haman z Wydziału Fizyki UW. – Samolot jest przecież dość szczelny, a jeżeli hel zostałby wprowadzony do kabiny, a pasażerowie oddychaliby jego mieszanką z powietrzem, zmieniłaby się ich barwa głosu. Słyszelibyśmy to na nagraniach z kabiny pilotów. Wtórował mu prof. Maciej Sawicki z Instytutu Fizyki PAN zajmujący się badaniami z wykorzystanim ciekłego helu. – Aby zakłócić lądowanie samolotu, należałoby na całej kilkukilometrowej trasie lądowania rozstawić ogromne baniaki z ciekłym helem i zacząć wypuszczać z nich gaz jednocześnie w chwili zbliżania się samolotu. Potrzeba by do tego kilkudziesięciu km sześc. helu. Nie widzę technicznych możliwości przeprowadzenia takiego doświadczenia na otwartym terenie, gdzie wieje wiatr, zmieniają się warunki atmosferyczne – wyjaśniał.
Pod wpływem tych opinii mecenas Rogalski, też zaczął zmieniać zdanie. – Ja nie upieram się, że hel na lotnisku był, uważam tylko, że należałoby tę hipotezę sprawdzić – mówił. Dodał, że w tej sprawie konsultował się z fizykiem z doktoratem i to on wskazał mu trop.
Owym fizykiem okazał się Andrzej Ćwierz, poseł PiS.
17 kwietnia przekonywał mecenasa, że przyczyną katastrofy smoleńskiej mógł być hel rozpylony przez Rosjan z iła-76. „Zrzucany ciekły hel powoduje efekt mgły" – napisał do Roglskiego w e-mailu, do którego dotarła „Rz".