Henryk W. był jednym z twórców korupcyjnego systemu, który przez lata działał w zielonogórskiej placówce. Brał udział w ustawianiu przetargów w zamian za usługi budowlane dla wojska. Część prac została wykonana wyłącznie na papierze. System padł, kiedy do prokuratury zgłosił się Leszek S., biznesmen, który przez lata opłacał się wojskowym. Przedsiębiorca ze szczegółami opowiedział o tym ,,Rz".

Dzięki zeznaniom S. przed sądem udało się postawić 13 osób. - Podczas śledztwa był zastraszany. Dlatego decyzją komendanta wojewódzkiego policji w Gorzowie Wlkp. objęto go procedurą ochrony świadka - wyjaśnia płk Mikołaj Przybył, wiceszef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Ostatecznie w obawie o własne życie S. uciekł do Kanady. Proces ppłk. W. udało się jednak dokończyć.

Wczoraj Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał go winnym zarzucanych czynów. W. w zamian za promowanie firmy Leszka S. przyjął od niego 400 tysięcy złotych. Prócz kary więzienia sąd orzekł wobec niego kilkadziesiąt tysięcy złotych grzywny i degradację. Musi też zwrócić pieniądze z łapówek.

Razem z nim wyrok usłyszał Stefan P. To cywil, który w RZI pełnił funkcję inspektora nadzoru budowlanego. Zatwierdzał m.in. prace, które nigdy nie zostały wykonane. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu, kilka tysięcy złotych grzywny i przepadek nielegalnie uzyskanych pieniędzy. Wyrok nie jest prawomocny.

Po wyjściu na jaw afery w zielonogórskim RZI, prokuratura wzięła pod lupę podobne instytucje w innych miastach zachodniej Polski. Tam także wykryto poważne nieprawidłowości.