Reklama

Erasmus przyciąga studentów. Ale nie do Polski

Studencka unijna wymiana działa świetnie. Ale tylko w jedną stronę. Do Polski wciąż przyjeżdża niewielu

Publikacja: 07.12.2011 18:33

Erasmus przyciąga studentów. Ale nie do Polski

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Michał Piotrowski, student mechaniki z Politechniki Warszawskiej, co miesiąc dostaje z UE 328 euro. Ten rok akademicki dzięki programowi wymiany studenckiej Erasmus spędzi na niemieckiej uczelni. – Nowoczesne obrabiarki na naszej uczelni to rzadkość. Na politechnice w Akwizgranie są gęsto poustawiane w kilku halach. Naukowcy pracują równocześnie w przemyśle, zatem wiedza, którą tam się wykłada, jest bardziej praktyczna – opowiada.

Wyjechało już 100 tys.

W kolejnych latach stypendia na naukę i praktyki za granicą będzie mogło otrzymać nawet 2,2 mln studentów z krajów Unii (do tej pory otrzymało je  2,3 mln). Bo jak ostatnio ogłosiła Komisja Europejska, planuje ona w latach 2014 – 2020 wydać na program "Erasmus dla wszystkich" aż 19 mld euro.

Na pewno zyskają na tym polscy studenci, bo już dziś sporo z nich uczy się za granicą. Ale rodzime uczelnie wciąż nie potrafią przyciągnąć obcokrajowców. A to może stać się bardzo ważne już w najbliższych latach. Według prognoz Instytutu Sokratesa niż demograficzny sprawi, że w 2020 r. studiować będzie o jedną trzecią mniej osób niż obecnie (dziś to ok. 1,9 mln).

Na dłuższą metę przyciągnięcie większej liczby zagranicznych studentów poprawi też na świecie wizerunek naszego kraju i polskiej nauki, by w końcu ułatwić współpracę z naukowcami z zagranicy, którzy dziś często boją się przyjeżdżać na "dziki Wschód". To wnioski z raportu Fundacji Nauki Polskiej, o którym niedawno pisała "Rz".

– Pozostaje tylko cieszyć się z planów UE – mówi prof. Janusz Janeczek, w latach 2002  – 2008 rektor Uniwersytetu Śląskiego. – Erasmus jest wielką szansą dla młodzieży. Młodzi ludzie poznają inne kultury i inne ośrodki akademickie.

Reklama
Reklama

Jeżeli plany Brukseli zostaną zaakceptowane przez państwa UE, grupa ponad 100 tys. Polaków, którzy od 1998 r. wyjechali w ramach Erasmusa, w najbliższych latach mocno się powiększy. Bo jeśli patrzeć na liczbę studentów wysyłanych za granicę, polski udział w programie nie wygląda źle. 13 lat temu wyjechało 1426 Polaków, siedem lat temu – 8,4 tys., a dwa lata temu (ostatnie dane) – już 14 tys.

Prawie jak Czesi

– Martwi asymetria, jeżeli chodzi o liczbę wysyłanych studentów i tych, których przyjmujemy – mówi prof. Janeczek.

W roku akademickim 2009/ 2010 Polskę wybrało 6 tys. obcokrajowców. Czesi przyjęli  4,6 tys. studentów, a Węgry (mające podobnie jak Czechy cztery razy mniej ludności od Polski)  – 2,8 tys.

Wśród krajów OECD Polska wypada wręcz tragicznie, jeżeli chodzi o procent obcokrajowców wśród żaków. Jeden przypada mniej więcej na 200 studiujących. W Czechach jeden na 15.

Dlaczego jesteśmy tak mało atrakcyjni dla uczestników Erasmusa? – Gdybyśmy mieli szerszą ofertę przedmiotów wykładanych po angielsku, to sytuacja mogłaby być inna – kwituje Beata Skibińska, koordynatorka programu Erasmus w Polsce.

Prof. Marian Gorynia, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt: – Nie jesteśmy Wielką Brytanią, jeżeli chodzi o język angielski. Ale nie jesteśmy też Hiszpanią ani Włochami, jeżeli chodzi o słońce. Dla niektórych jesteśmy wręcz krajem dzikim. Proszę jednak zwrócić uwagę na dynamikę tego procesu. Z przyjazdami jest coraz lepiej.

Reklama
Reklama

– Wciąż mamy słabą ofertę przedmiotów, których nie można byłoby studiować gdzie indziej – opowiada pracownik naukowy Uniwersytetu Łódzkiego. – Przecież nie chodzi o to, by studentom z Europy Zachodniej opowiadać o Szekspirze, tylko raczej o Europie Środkowo-Wschodniej. Mamy ambicje wejścia w główne nurty badawcze obecne w Europie Zachodniej, gdzie przecież nikt nie zajmuje się nami. I dlatego łatwiej znaleźć w Polsce specjalistów od problemów rybaków hiszpańskich na wodach marokańskich niż fachowców od rozwoju sytuacji politycznej w Estonii.

Bułgar Kalin Radulov, student politologii Uniwersytetu Sofijskiego, tymczasowo uczący się na UW, Polskę wybrał z powodu jej specyfiki, ale też niskich kosztów utrzymania. – Interesuję się Polską z  perspektywy politologicznej, przez wasz sukces w transformacji – opowiada Radulov. – Tylko szkoda, że nie ma więcej kursów po angielsku.

Zdaniem Jana Filipa Staniłki, eksperta ds. edukacji z Instytutu Sobieskiego, Erasmus zmusił polskie uczelnie do minimalnego umiędzynarodowienia studiów. – Z powodu spadającej liczby studentów powinny sprzedawać swoje usługi zagranicznym studentom. System zacznie się zmieniać na dobre, gdy uczelnie odczują niedobór i minister powie rektorom wprost: musicie otworzyć się na klientów z zagranicy – wyjaśnia.

Na stypendium wyjechać można tylko do tych szkół,  z którymi uczelnia macierzysta podpisała umowy partnerskie. Z programu korzystać mogą słuchacze studiów (dziennych, wieczorowych i zaocznych) licencjackich, inżynierskich, magisterskich i doktoranckich. Unijny grant jest przyznawany maksymalnie na dwa semestry. Podczas rekrutacji brane są pod uwagę znajomość języka i średnia ocen. Ogromną rolę odgrywa też osobowość aplikanta – uczelnie starają się przede wszystkim wysyłać studentów, którzy jak najbardziej aktywnie angażują się  w życie uczelni. Szczegółów można się dowiedzieć u wydziałowych koordynatorów programu.

piow

Michał Piotrowski, student mechaniki z Politechniki Warszawskiej, co miesiąc dostaje z UE 328 euro. Ten rok akademicki dzięki programowi wymiany studenckiej Erasmus spędzi na niemieckiej uczelni. – Nowoczesne obrabiarki na naszej uczelni to rzadkość. Na politechnice w Akwizgranie są gęsto poustawiane w kilku halach. Naukowcy pracują równocześnie w przemyśle, zatem wiedza, którą tam się wykłada, jest bardziej praktyczna – opowiada.

Wyjechało już 100 tys.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Ceny mieszkań spadną? Katowicki podatek dla deweloperów inspiracją dla Warszawy
Kraj
Wisła odbija od dna. Poziom wody rośnie. Prognozują „nawet” 18 centymetrów
Kraj
10 mln zł na promocję lotniska w Radomiu. Czy uda się ściągnąć przewoźników?
Kraj
Kontrowersyjna instalacja na stołecznym Placu Zbawiciela ma tworzyć prawdziwą tęczę z wody
Reklama
Reklama