Rz: Po głośnych upadkach znanych biur podróży ich klienci w wielu przypadkach nie odzyskali swoich pieniędzy. Zorganizowane wakacje to duże ryzyko?
Tomasz Michniewicz: W przypadku wypoczynku zorganizowanego trudno mówić o prawdziwym ryzyku. Ryzykujemy najwyżej to, że będziemy mieć widok z okna na basen, a nie na morze. Na pewno jednak jest ryzyko finansowe. Po pierwsze, klient nigdy nie ma gwarancji, czy biuro sprawdziło hotel, pośredników i w jaki sposób to zrobiło.
Nie ma roku, żeby w mediach nie pojawiały się informacje, jak nie dać się oszukać przez biuro podróży, co zrobić, gdy zamiast pięciu gwiazdek są trzy itd.
Pan promuje ideę backpackingu. Czy w ten sposób można zastąpić wakacje z biurem podróży?
Backpacking to indywidualna turystyka niezorganizowana. Czyli trzeba wziąć na siebie wszystko to, co normalnie załatwia biuro podróży, ale za to podczas wakacji można robić dokładnie to, na co ma się ochotę. Dzięki temu podróż jest w 100 procentach dopasowana do oczekiwań i potrzeb turysty, czego żadne biuro podróży nigdy nie zapewni. Na przykład, gdy jeden hotel okaże się niezbyt fajny, to można przenieść się do innego.